17.02.2017r. WISŁA 2017 Czterdziesty siódmy dzień wyprawy. Wczorajszego wieczoru odwiedziło mnie kilkadziesiąt osób. Większości nie znałem, ponieważ byli to obserwujący mnie na Facebooku, ale miałem też okazję spotkać się z przyjaciółmi i rodziną. Ludzie przychodzili się ze mną spotkać, a także zostałem przez nich obdarowany ciastem, słodyczami, kosmetykami. Otrzymałem nawet w prezencie skarpety. Wieczorem dwukrotnie podszedł do mnie pod namiot lis. Za drugim razem dałem mu kiełbasę i już więcej się nie pojawił. O 21.00 termometr wskazywał przymrozek. W nocy natomiast zaczął padać deszcz i taka pogoda utrzymała się do 9.00 rano. To pierwsze opady deszczu podczas tej wyprawy. O godzinie 6.00 zacząłem wędrówkę. Dzień był bardzo ponury. Tylko na moment wyszło słońce, ale wówczas nie chciało mi się wyjąć aparatu, bo myślałem, że słońce będzie świecić do końca dnia. Jednak bardzo się pomyliłem. Mam nauczkę, bo zdjęcia znów są ponure. Z Wisły zniknął śryż. Doszedłem do miejscowości Chrystkowo, gdzie będę nocował na terenie Zagrody Mennonickiej. Wieczorem mam kolejne ciekawe spotkanie, ale o nim napiszę jutro. Przeszedłem 25 km, razem 908 km, pozostało 139 km
-------------------------------------------------------------
18.02.2017r. Czterdziesty ósmy dzień wyprawy. Wczorajszego wieczoru do Chrystkowa, gdzie miałem rozbity namiot, przybyła przedstawicielka powiatu świeckiego oraz lokalne media. Dziękuję właścicielce Zagrody ''U Mennonity" za możliwość wykąpania się oraz skosztowania regionalnych potraw. Pani Elzbieta Maria Kwiatkowska jest również poetką i działaczką na rzecz Wisły. Po deszczowej, bezmroźnej nocy, około 7.00 rano ruszyłem w dalszą wędrówkę. Dzisiaj słońce nie wyszło nawet na moment. Ziemia już odmarzła i zrobiło się jedno wielkie błoto. Kiedy doszedłem do mostu na wysokości Chełmna, zmieniłem stronę rzeki na prawą. Niestety nie miałem czasu, by zawitać do tego miasta, choć widziałem jego panoramę z lewego brzegu. Przechodząc na prawy brzeg, ominąłem również Świecie, choć z daleka widziałem jedyną w swoim rodzaju wieżę, która jest częścią ruin zamku krzyżackiego. Prawą stroną będę szedł do Grudziądza. Później zmieniam ponownie brzeg na lewy i pójdę już nim raczej do końca. W poniedziałek powinienem przejść miasto Nowe. Zatrzymam się tam na krótko, by później na wysokości Kwidzyna również spotkać się z osobami, które mnie wspierają. Po Wiśle płyną pojedyncze kry, odrywane z zamarzniętych brzegów. Coraz więcej ptactwa wraca do Polski, co jest oznaką zbliżającej się wiosny. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w piątek powinien nastąpić koniec wyprawy WISŁA 2017. Przeszedłem 19 km, razem 927 km, pozostało 120 km.
-------------------------------------------------------------
19.02.2017r. WISŁA 2017 Czterdziesty dziewiąty dzień wyprawy. Dzisiejszego dnia, wiedząc, że dochodząc do Grudziądzkiej Mariny zrobię raptem 15 km, wstałem dopiero o 7.00, a marsz zacząłem o 8.00. Za mną bardzo ciepła i co istotne sucha noc. Termometr, kiedy się obudziłem, wskazywał 3*C. Spałem przy rozpiętym śpiworze. Podczas marszu wiatr wiał mi w plecy, co dodatkowo ułatwiało poruszanie. Na przeciw wyszło mi dwóch facebookowych znajomych, m.in. Marek Mieczkowski, który też lubi samotne wyprawy. Na trasie spotkaliśmy również rowerzystów i grupę Patyczaki, uprawiających nordic walking. Serdecznie dziękuję. Na przystań doszedłem około 13.00. Miałem możliwość wykąpania się i odpoczynku, co jest ważne przed ostatnią setką. Otrzymałem pamiątkową odznakę od miejscowej straży pożarnej "Strażak Wzorowy" za co bardzo dziękuję. Wieczorem natomiast spotykam się z mieszkańcami, ale o tym jutro. Przeszedłem 15 km, razem 942, pozostało 105 km.
-------------------------------------------------------------
20.02.2017r. WISŁA 2017 Pięćdziesiąty dzień wyprawy. Wczorajszy wieczór spędziłem na Grudziądzkiej Marinie. Po raz kolejny zostałem przyjęty bardzo ciepło. Odwiedziło mnie tam kilkanaście osób. Bardzo wszystkim dziękuję za pamięć i wsparcie. Wstałem już o 4.00 rano. W drogę wyruszyłem godzinę później. Wiał bardzo silny wiatr. Na moje szczęście był to wiatr w plecy. Do południa większość wędrówki odbyłem po wale przeciwpowodziowym, gdyż liczne rozlewiska uniemożliwiają marsz przy rzece. Dochodząc do miejscowości Nowe, położonej na wysokim brzegu, wał się skończył. Tam czekało na mnie Stowarzyszenie Fotonowiacy oraz dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 2. Dzieciom opowiadałem o moich wyprawach i odpowiedziałem na dziesiątki pytań. Później poznałem pasjonatów fotografii. Obejrzałem wystawę ich zdjęć. Mają oko do fotografii. Później poszliśmy na punkt widokowy na wysokim brzegu, skąd widać Wisłę. Dziękuję za bardzo miłe przyjęcie. Obyśmy mieli okazję spotkać się raz jeszcze podczas jakiejś wystawy fotograficznej. Nowe zostawiłem za plecami i w towarzystwie Mariusz Zimny zszedłem z wysokiego brzegu na dół. Doszliśmy do dużej polany i tam zostałem już sam. Na jej skraju rozbiłem namiot. Jutro czeka mnie przeprawa przez Duże i Małe Wiosło. Podobno to bardzo ciężki odcinek do przebycia. Przestrzegano mnie przed nim już w Grudziądzu, a w Nowym to potwierdzono. Mam nadzieję, że uda mi się przedostać bez większych problemów. Gdy tylko rozłożyłem namiot, zaczęło lać. Jutro powinienem minąć miejscowość Gniew. Cały czas idę lewą stroną. W piątek planowane jest zakończenie wyprawy, dlatego muszę utrzymać wędrówkę powyżej 20 km na dzień. Nie jest to jednak proste z uwagi na liczne spotkania. Przeszedłem 24 km, razem 966 km, pozostało 81 km.
-------------------------------------------------------------
21.02.2017r. WISŁA 2017 Pięćdziesiąty pierwszy dzień wyprawy. Niemal przez całą noc padał deszcz. Rano zwijałem namiot, który był kompletnie przemoczony. Na szczęście, krótko przed wędrówką, przestało padać. Duże i Małe Wiosło przeszedłem dość szybko. Nie trafiłem tam na nic nadzwyczaj trudnego do przejścia. Wystarczyło mieć kalosze. Jest to jednak bardzo piękny odcinek Wisły. Kilkudziesięciometrowa skarpa porośnięta drzewami wznosi się nad Wisłą. Od brzegu oddzielają ją małe stawy. Momentami popadywał deszcz i wiał silny wiatr, powodujący że po deszczu szybciej wysychałem. W Kwidzynie wstąpiłem na wystawę fotografii zorganizowaną z okazji Roku Rzeki Wisły. Dziękuję Agnieszce Nelkowskiej za zaproszenie. Przed Gniewem co chwilę zza chmur wychodziło słońce, ale i deszcz nie odpuszczał. Kiedy minąłem tą miejscowość i skończył się wysoki brzeg, poczułem jak silny jest wiatr. Momentami ciężko mi było utrzymać się na nogach. Musiałem chować się za wałem przeciwpowodziowym. Jutro przede mną kolejny ciężki dzień. Tym razem wyzwaniem jest Tczew. Muszę przejść to miasto, zatrzymując się w Muzeum Rzeki Wisły. Zamierzam wstać o 3 w nocy i ruszyć w drogę, gdyż w ciągu dnia ma padać deszcz. Przeszedłem 24 km, razem 990 km, pozostało 57 km.
-------------------------------------------------------------
22.02.2017r. WISŁA 2017 Pięćdziesiąty drugi dzień wyprawy. Na początek ważna informacja. Wyprawę zakończę w piątek 24.02.17 o godz. 10.00 na prawym brzegu rzeki (miejscowość Mikoszewo). Dzisiejszą wędrówkę zacząłem godzinę później niż zaplanowałem. Wyruszyłem o 4.00. Razem z pojawieniem się pierwszych promyków słońca, zaczął padać deszcz. Chwilę później już lało. Byłem cały przemoknięty. Dochodząc do Tczewa, spotkałem Adama Murawskiego, który wręczył mi odznakę turystyczną wydaną z okazji Roku Rzeki Wisły. Razem poszliśmy do Muzeum Wisły, gdzie zwiedziłem ekspozycję stałą. Niestety nie wpuszczono mnie na wystawę czasową, gdyż zostanie ona otwarta dopiero w piątek. Podładowałem tam telefony i poszedłem dalej. Kiedy wychodziłem z muzeum przestał padać deszcz. Dzięki temu, że wiał silny wiatr, to do końca wędrówki udało mi się częściowo przeschnąć. Na koniec dnia ponownie wyszło słońce. Przeszedłem 27 km, razem 1017 km, pozostało 30 km.
-------------------------------------------------------------
23.02.2017r. WISŁA 2017 Pięćdziesiąty trzeci dzień wyprawy. W nocy bardzo mocno wiało i padał deszcz. Rano składałem namiot całkowicie przemoczony. W ciągu dnia wiatr był równie mocny, ale już nie padało. Namiot wysuszyłem podczas wędrówki, owijając się nim jak płaszczem. Spotkała mnie dzisiaj niebywała przyjemność. To chyba prezent od natury na zakończenie wyprawy. Pierwszy raz widziałem na wolności łosia, a właściwie nawet kilka sztuk. Oczywiście dość szybko uciekły. Zrobiłem im jedynie zdjęcie dokumentalne. Są na nim jak małe kropki, ale ja wiem, że to one. Ostatnim mostem na Wiśle przeszedłem na prawy brzeg. Prowadzone są tam prace budowlane pod trasę S 7. To jest jedyne miejsce, gdzie spotkałem na tej rzece jednostki pływające. Wspomagają budowę. Najlepsze w każdej wyprawie jest to, że musi się ona skończyć w odpowiednim momencie. I ta się tak skończy. Zaczęła mi już ciążyć, a nie przynosić radość. Wielu ludzi chciało się ze mną spotkać. Spotkania się przeciągały, a ja musiałem momentami biec, żeby to nadrobić. Fotografia została odstawiona na boczny tor. Dopiero wieczorem, kiedy odpocząłem, cieszyłem się, że poznałem tyle wspaniałych osób. Mimo, że odbyło się to kosztem kontaktu z przyrodą. Ostatnia noc będzie taka, jaką sobie wymarzyłem na początku mojej wędrówki wzdłuż królowej polskich rzek. O tym opowiem jutro. Pozostało mi tak mało kilometrów do końca, że szkoda pisać. Dzisiaj będzie już bez podawania cyfr.
|