Historia wodniackiej rodziny Manikowskich jest pasjonująca. Pana Franciszka Manikowskiego kapitana statku solarnego "Słonecznik" poznałem nad rzeką Brdą. Spotkaliśmy się na barce "Lemara". Niezobowiązujące spotkanie. Szukałem odpowiedzi związanej z starym zdjęciem wykonanym nad rzeką. Nie byłem pewien miejsca jego wykonania. Pan Franciszek ma dar opowiadania. Ma wiedzę i doświadczenie w pływaniu po rzekach Polski i Europy. Sam spisuje wspomnienia. Wiadomo pamięć jest zawodna.
Ma zbiór starych rodzinnych fotografii. Jedna z nich przedstawiała przeprawę nad Brdą w centrum miasta. Na łodzi było kilkadziesiąt osób. Pierwszy raz widziałem takie zdjęcie...
- To zdjęcie zostało zrobione przy kładce nad Brdą, tuż obok nowego przystanku tramwaju wodnego przy "Łuczniczce". Tam pływał mój wuj przez 24 lata przewożąc mieszkańców z jednego brzegu na drugi.
Spotkaliśmy się w tym właśnie miejscu przy nieistniejącej przeprawie. Usiedliśmy na zbudowanym w zeszłym roku przystanku Bydgoskiego Tramwaju Wodnego. Za nami nowoczesny monitor świetlny z rozkładem kursów tramwaju wodnego. Przed nami kilkadziesiąt starych rodzinnych fotografii.

Przystanek Bydgoskiego Tramwaju Wodnego „Łuczniczka”. W głębi kładka Esperanto.

Anna Wiśniewska z domu Manikowska, Franciszek Manikowski przy schodach prowadzących do drewnianej przystani.


Na przystanku odżyły wspomnienie przy czarno-białych zdjęciach.

Przystanek Bydgoskiego Tramwaju Wodnego „Łuczniczka”. W głębi kładka Esperanto.
Pan, który łodzią przeprawiał ludzi przez rzekę Bilet na łódź kosztował zaledwie 15 groszy. W tym roku minie 45 lat, jak szyper Albert Manikowski po raz ostatni przewiózł pasażerów z jednej strony Brdy na drugą. Regularna prywatna przeprawa działała w Bydgoszczy blisko ćwierć wiekuBez niej trudno sobie wyobrazić powojenne życie bydgoszczan, zwłaszcza tych, którzy mieszkali wówczas na Skrzetusku, Bielawach, Bartodziejach, na Wzgórzu Wolności i Wyżynach. Do dziś starsi mieszkańcy wspominają, jak pływało się łodzią do pracy, do szkoły, na dworzec autobusowy czy na mecz żużlowy.
Tamte czasy doskonale pamiętają krewni Alberta - jego bratanek Franciszek Manikowski, obecnie kapitan statku solarnego "Słonecznik II", i córka Anna Wiśniewska z domu Manikowska. Oboje wychowywali się na barce.
- Byliśmy zawsze rodziną wodniaków. Na naszej drewnianej barce żyliśmy i umieraliśmy. Tam spędzaliśmy święta i zwykłe dni. Na barce przyszłam na świat w 1953 r. i mieszkałam na niej przez 17 lat - opowiada pani Anna.

Kapitan „Słonecznika” nadal wodzi mieszkańców po rzece jak wcześniej jego wuj.

Biznes w PRLHistoria przeprawy rozpoczęła się w 1945 r. To wtedy uszkodzona w Gdańsku w wyniku działań wojennych barka "Maria" należąca do rodziny Manikowskich została przyholowana do Bydgoszczy. Zacumowała na prawym brzegu Brdy naprzeciw ul. Krakowskiej, między obecną Trasą Uniwersytecką a kładką nad Brdą przy hali Łuczniczka. Barka nie nadawała się do dalszej eksploatacji. 85-letni wówczas senior rodu Stefan Manikowski ze względu na stan zdrowia nie zamierzał dalej uprawiać żeglugi.
Schedę po ojcu przejął syn Albert.
I to Albert wpadł na pomysł, żeby ze stylu życia, jaki wiodła wodniacka rodzina Manikowskich, uczynić źródło dochodu. Pomysł ten zresztą zrodził się przypadkowo.
Bydgoszcz po latach wojny budziła się do życia. W tamtych czasach północna i południowa część miasta były fatalnie skomunikowane. Dopiero w 1953 r. zaczął jeździć tramwaj z Kapuścisk przez Stary Rynek i ul. Mostową. Nie było też mostu Pomorskiego. Żeby przedostać się do centrum miasta, trzeba było mocno nadkładać drogi.
- Któregoś dnia koło barki wuja pojawili się jacyś ludzie z pytaniem, czy mógłby przeprawić ich łodzią na drugi brzeg Brdy - wspomina pan Franciszek. - Wuj spełnił ich życzenie. Klienci podziękowali i zapłacili mu parę groszy za usługę. Wtedy Albert pomyślał, że na przeprawach można by zacząć zarabiać. Od tego dnia z pomocą sędziwego już ojca codziennie przewoził ludzi na drugi brzeg.
Interes się kręcił, mimo że czasy raczej nie sprzyjały rozwijaniu prywatnej działalności.

Barka „Maria” zbudowana 1893 roku. Cumuje w porcie Bydgoszcz Wschód.

Barka „Maria” po wycofaniu w 1945 roku. Cumuje w miejscu obecnego przystanku Bydgoskiego Tramwaju Wodnego

Albert Manikowski z rodziną. Anna Wiśniewska z domu Manikowska jako mała dziewczynką z kokardą we włosach. W głębi drewniany pomost przeprawy


Albert Manikowski przy pomoście. Na łodzi koło ratunkowe. W głębi po prawej stronie za barką w 2013 powstanie przystanek tramwaju wodnego „Łuczniczka”

Terenia ,Tadziu, Ania z prawej

Albert Manikowski przy pomoście zimą. W głębi po prawej stronie w 2013 powstanie przystanek tramwaju wodnego „Łuczniczka”

Duża stalowa łódź z mieszkańcami Bydgoszczy. Widok w kierunku północnym. Na drugim brzegu drewniane schody do promu.

Duża stalowa łódź z mieszkańcami Bydgoszczy. Widok w kierunku południowym. W głębi kadru niewidoczna ul. Toruńska.

Duża stalowa łódź z mieszkańcami Bydgoszczy. Widok w kierunku południowym. W głębi kadru niewidoczna ul. Toruńska.
Urzędnicy skarbowi w szuwarachPo pewnym czasie Albert zarejestrował firmę i zainwestował w trzy łodzie do przeprawy. Pierwsza z nich, 15-osobowa, konstrukcji drewnianej, była używana na co dzień. Przy większej liczbie pasażerów uruchamiał średnią, 50-osobową łódź o konstrukcji stalowej. Żeby szybko i sprawnie przewieźć kibiców na mecz żużlowy, na pobliski stadion Polonii, używał największej stalowej łodzi, na której mieściło się około 180 pasażerów.
- Pamiętam, że kibice mocno się wtedy niecierpliwili, aby się nie spóźnić, mimo że przeprawa trwała zaledwie około pięć minut. Kobiety zwykle zajmowały miejsca siedzące, mężczyźni stali. Byli ubrani w garnitury, bo mecz był wydarzeniem- wspomina bratanek Alberta.
Przejazd łodzią przez Brdę kosztował wówczas zaledwie 15 groszy, później 30 groszy od osoby. Dla porównania - bilet tramwajowy kosztował 50 groszy, a autobusowy 80 groszy.
- Na przełomie lat 50. i 60. firma prosperowała tak dobrze, że ukryci w nabrzeżnych szuwarach pracownicy izby skarbowej obserwowali pracę ojca. Liczyli pasażerów, żeby sprawdzić, czy odprowadza stosowny do zysków podatek - opowiada rozbawiona Anna Wiśniewska. - Chodziłam z mamą płacić ten podatek do urzędu skarbowego na ul. Jezuicką. Wynosił 50 zł miesięcznie.

Od lewej. Ania, Franciszek i Teresa Manikowska pozują fotografowi na przycumowanej barce. Pamiątka z przyjęcia Franciszka Manikowskiego

Od lewej. Ania, Franciszek i Teresa Manikowska pozują fotografowi na przycumowanej barce. Pamiątka z przyjęcia Franciszka Manikowskiego

Średnia wódź z pasażerami.

Ania i Teresa z rodzicami pozują do fotografii na średniej łodzi.

Albert Manikowski na łodzi. W głębi nowo wybudowany blok.


Aneta Ulatowska w łodzi. Albert Manikowski na łodzi. Znała go większość mieszkańców Bydgoszczy

Albert Manikowski w łodzi. Widok w kierunku południowym. Drewniane zejście do przeprawy.
Prawie 25 lat wiosłowaniaAlbert Manikowski przewoził mieszkańców Bydgoszczy przez 24 lata, od 1945 do końca 1969 r. Pracował od świtu do zmierzchu, bez względu na pogodę czy porę roku. Od poniedziałku do niedzieli bez względu na upał, deszcz czy mróz.
- Pracę rozpoczynał o godz. 5 rano. Wiózł ludzi do pracy, po zakupy, do szpitala, na dworzec PKS-u - opowiada pan Franciszek. Zainstalował na barce niewielki mosiężny dzwon i połączył go linką z przystanią. Gdy miał przerwę lub akurat jadł obiad, a klient dzwonił, to rzucał wszystko i już był gotowy do usługi. Ktoś kiedyś wyliczył, że przewiosłował 150 tys. km - wylicza bratanek.
Późną jesienią i zimą robotę kończył o godz. 19. Wiosną i latem o 20. Miał tylko dwa dni wolnego w całym roku. Był to pierwszy i drugi dzień świąt Bożego Narodzenia.
- Święta na barce były wyjątkowe. Tylko wtedy wszyscy z tatą siadaliśmy wspólnie do stołu, w ciągu roku nie było czasu - wspomina Anna Wiśniewska.

Po lewej stronie barka „Maria”. Widok w kierunku zachodnim. W głębi budynki gazowni miejskiej. Budynek po prawej stronie istnieje do dnia dzisiejszego razem z kamiennymi pergolami.

Albert Manikowski na łodzi. Znała go większość mieszkańców Bydgoszczy
Schody nad BrdąAlbert zakończył działalność, bo czasy się zmieniały. W 1970 r. został oddany do użytku most Pomorski. Komunikacja wodna wówczas straciła rację bytu. Łodzie zastąpiły autobusy miejskie. Potem jeszcze przez kilka lat pływał na holownikach i barkach motorowych Żeglugi Bydgoskiej. Zmarł w 1990 r.
Dziś po przeprawie Manikowskich pozostały betonowe schody, które niegdyś prowadziły do drewnianych pomostów, przy których cumowały łodzie przewoźnika.
Pamięć o przewoźniku jest jednak cały czas żywa wśród mieszkańców.
Franciszek Manikowski: - Gdy przepływam "Słonecznikiem" obok przystanku tramwaju wodnego, pasażerowie często wspominają dzieciom i wnukom, że w tym miejscu był pan, który łodzią przewoził ludzi przez rzekę.
Przez 33 lata kładka w pobliżu nowo powstałego przystanku nie nosiła żadnej nazwy. W 2012 r. kładkę nazwano mostem Esperanto. Nazwa nie nawiązuje do historii tego miejsca.
- Szkoda, że miasto nie pamięta o tradycjach rodzin szyperskich w czasach, gdy ponownie zbliża się do rzeki. - Kładka Esperanto Czyż to miejsce z dawną przeprawą nie zasługuje na uhonorowanie? - pyta Manikowski i dodaje: - On sobie to u bydgoszczan wywiosłował.

Barka "Maria" w Pakości. Lata 30-te ubiegłego wieku. Senior rodu Stefan Manikowski przy sterze. Jego żona Anna Manikowska siedzi na ławce. Zdjęcie całej rodziny na barce zbudowanej w 1894 r. w stoczni w Oldenburgu. Drewniana barka bez napędu miała 40 metrów długości, 4,65 metra szerokości i 1,95 metra wysokości
Duże zdjęcie
http://fotoforum.gazeta.pl/photo/5/xc/w ... JIRYSQNX.j
Barka "Maria" przycumowana przy grobli poniżej Śluzy Miejskiej pod nieistniejącym obecnie mostem w ciągu ul. Marszała Focha. Lata 30-te XX wieku. Na zdjęciu Konrad Manikowski brat Alberta Manikowskiego. Na burcie napis S(Stefan) Manikowski. Bydgoszcz
Kadr zrobiony prawdopodobnie w drugiej połowie lat 40. XXw.
Rodzice przewoźnika - seniorzy rodu. Anna i Stefan Manikowski na barce „Maria”

Warto kliknąć na duży kadr
http://fotoforum.gazeta.pl/photo/5/xc/w ... 57z28X.jpgZdjęcia pochodzą z domowego archiwum rodziny Manikowskich. Dziękuję za ich udostępnienie.
Tekst został opublikowany w Gazecie Wyborczej 23 maja 2014.
Tekst w wersji elektronicznej dostęp 23.05.2014 , aktualizacja: 22.05.2014 18:04
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1, ... ECIA_.html