Razem z Wojtkiem pojechaliśmy do Wierzchucina aby spotkać z kilkoma świadkami których odnalazł Bartek Puchowski. Z wyjazdu przygotowaliśmy relację którą można przeczytać w "Gazecie"
Poniżej relacja. Wklejam ją w całości aby pozostała na serwerach "Bunkra".
Kiedy rozpoczęły się próby na poligonie rakietowym Haidekraut, Zygmunt Steltman miał 16 lat. Jest jednym z ostatnich żyjących świadków, którzy widzieli starty i upadki rakiet V-2 w okolicach Wierzchucina w Borach Tucholskich. Od urodzenia, czyli od 85 lat mieszka w Błądzimiu.
Z Zygmuntem Steltmanem spotykam się w jego domu w Błądzimiu. Spotykam się, by nagrać na kamerze wspomnienia o największym poligonie rakietowym II wojny światowej. Trzeba się spieszyć. Czas nieubłaganie biegnie. Każdego roku bezpośrednich żyjących świadków jest mniej...
Rozmowa przy samowarzeZnalezienie domu nie sprawiało kłopotu. Tutaj pana Zygmunta wszyscy znają. Urodził się w 1928 r. w Błądzimiu. Przez całe życie był strażakiem. Wielokrotnie odznaczanym.
Siadamy przy stole, na którym stoi samowar. Przy kawie i cukierkach doskonale rozmawia się o historii. Kamera na statywie włączona. Żona pana Zygmunta przynosi wycinki z gazet, na łamach których mąż wspominał czasy II wojny światowej. Ma zaskakująco dobrą pamięć. Mocno gestykuluje, wtrącając niemieckie słowa dla podkreślenia wydarzenia, o którym opowiada.
Poligon WrzosMnie interesuje poligon rakietowy w Wierzchucinie oddalony o około 7 km od domu mojego rozmówcy. Miejsce o kryptonimie Heidekraut (Wrzos) jest wyjątkowe. Było największym poligonem rakietowym Trzeciej Rzeszy. Z tego miejsca w Borach Tucholskich od końca lipca 1944 r. do połowy stycznia 1945 r. wystartowało około 300 (20 ze względu na usterki odesłano) rakiet V-2. Rakieta V-2 (A-4) to jedna z serii niemieckich rakiet Aggregate. Była nowatorskim projektem pocisków rakietowych projektowanych w Niemczech przez zespół Wernhera von Brauna w latach 1933-1945.
Wiosna 1944 r.- Pierwszy raz słyszałem je w kwietniu lub maju 1944 r. Widziałem wiele razy, jak startowały. Jak wychodziłem przed dom na schody, to było je widać. W ciągu dnia jak były pięćdziesiąt metrów nad ziemią, dopiero niosło się echo - rozpoczyna swoją opowieść Zygmunt Steltman. - Przy starcie było bardzo głośno. Echo niosło huk startowy po lesie. Można to porównać ze startującym odrzutowcem. W dzień było widać biały dym przy starcie. W nocy dymu nie było widać. Widać za to było ogień jak szedł za rakietą - tłumaczy.
Ryk spadających rakiet- Nieraz dziennie startowała jedna, nieraz trzy rakiety. Startowały w kierunku Krupocina. Jedna wybuchła w powietrzu nad Krupocinem. Widziałem to z odległości około 5 km. Widać było błysk i spadające blachy na ziemie. Zaraz przyjechało wojsko i wszystkie części zbierali. Było wiele blach w polu. Spadały nad Górą, Franciszkowem i w Lisinach - wylicza. - Gdy rakieta spadała, to ona huczała ogromnie. Huk był straszny, to był ogromny ryk. Głośniej niż przy starcie. Samego upadku nie było widać, bo zasłaniał las. Wybuchu przy upadku nie było. Widać tylko było unoszący się dym. Pewnego dnia do wsi przyjechał Bürgermeister (sołtys) z obwieszczeniem, że jeśli ktoś znajdzie jakąś część od rakiety, to musi ją przynieść do sołtysa - relacjonuje.
Czy po wojnie zostały rakiety?Niemcy ewakuowali się z poligonu przed Armią Czerwoną w połowie stycznia 1945 r., zabierając z sobą całe wyposażenie. No, prawie całe. Wspomina Zygmunt Steltman: - Po wojnie w Starym Wierzchucinie przy bocznicy kolejowej leżały dwie czy trzy rakiety. Widziałem je z bliska. Leżały na rampie za stacją w kierunku na Tucholę.
Stary Wierzchucin to stacja kolejowa oddalona od Wierzchucina o kilka kilometrów. Teraz sprawia wrażenie zapomnianej i opuszczonej. Czy rakiety rzeczywiście pozostały po wojnie i co się z nimi stało? - trudno na to pytanie odpowiedzieć.
Stary Wierzchucin. Prawdopodobnie lata 20-te XX wieku

Stary Wierzchucin 2013 rok
Co dalej z poligonem?Fundacja Zrównoważonego Rozwoju Lokalnego "Cisowy Fyrtel" z Wysokiej (gm. Cekcyn) wyznacza właśnie ścieżkę historyczno-dydaktyczną na dawnym niemieckim poligonie doświadczalno-szkoleniowym Heidekraut. W listopadzie złożyła projekt w konkursie ogłoszonym przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. Ścieżka będzie miała długość ok. 12 km. Na jej trasie znajdą się m.in. leje po wybuchach rakiet V-2, ziemianki, stara bocznica kolejowa, miejsca ukrycia pojazdów i tym podobne obiekty z okresu funkcjonowania poligonu. Zaplanowano też postawienie tablic informacyjnych i kierunkowskazów.
Mówiący kamień przy lejuDzięki fundacji przy zachowanym leju po wybuchu rakiety V-2 w Lisinach stanął w tym roku tzw. mówiący kamień, na którym umieszczony jest kod QR. - Za pomocą np. smartfona, notebooka, tabletu można zeskanować kod i przeczytać podstawowe informacje o poligonie - informuje prezes fundacji Bartosz Puchowski. - To jeden ze 150 kamieni, które są częścią projektu powiatu tucholskiego "Borowiackie Szlaki" - dodaje.

Fundacja szuka świadkówFundacja zamierza nagrać i zarchiwizować wspomnienia żyjących świadków testów rakiet V-2. Część wspomnień już zebrała. Poszukuje kolejnych. - W przyszłym roku przypada 70-lecie powstania poligonu. Z tej okazji chcemy przygotować krótki film dokumentalny, w którym wystąpią świadkowie wydarzeń z okresu II wojny światowej. Film zostanie wyemitowany podczas inscenizacji historycznej w sierpniu 2014 r. - informuje Puchowski.
Cały tekst tekst można przeczytać w Gazecie Wyborczej
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1, ... 66151.html