Forum Bydgoskiego Stowarzyszenia Miłośników Zabytków "BUNKIER"

UWAGA: W przypadku problemów technicznych z forum lub problemów z rejestracją prosimy o kontakt pod adresem: forum@bsmz.org lub prosimy pisać w dziale "POMOC" (dział ten nie wymaga rejestracji).
Dzisiaj jest piątek, 1 lis 2024, 01:02

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]




Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 46 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
Post: czwartek, 12 sty 2017, 20:47 
Offline
BSMZ Bunkier
Awatar użytkownika

Rejestracja: wtorek, 16 gru 2008, 00:00
Posty: 6985
Rozumiem, że znajdę tu chętnych to przywitania Macieja jak dojdzie już do Bydgoszczy (Fordonu) ? Może przygotujemy mu kanapki albo kawę w termosie. Chwilę z nim porozmawiamy i puścimy wolno ;)

_________________
"Czekając na idealny moment, możesz nigdy nie rozpocząć dzieła. Zaczynaj już! Zaczynaj tam, gdzie jesteś i jako ten, kim jesteś" - H. Jackson Brown


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: piątek, 13 sty 2017, 06:59 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: piątek, 20 maja 2011, 07:38
Posty: 288
Lokalizacja: Bydgoszcz
:1


WISŁA 2017
Jedenasty dzień wyprawy.
Wczorajszy wieczór był znów mroźny. O godzinie 19.00 termometr wskazywał -18*C. Jednak im bliżej północy, tym mróz mniejszy. O 22.00 słupek rtęci sięgał -12*C stopni. Rano, kiedy się obudziłem mróz znów zelżał. Było tylko -10*C.
Wczoraj odwiedził mnie niespodziewany gość - Bartek z okolicy Niepołomnic, który jest wędkarzem. Postanowił mnie odnaleźć i przynieść mi gorącą herbatę. Posiedzieliśmy przy ognisku i poopowiadaliśmy sobie o swoich pasjach. Bartek mógł na własne oczy zobaczyć w jakich warunkach spędzam wieczory. Dziękuję mu bardzo za okazaną pomoc.
Rano obudził mnie silny wiatr i śnieżyca. Przestało mrozić. ale zaczęło wiać. Właściwie przez całą drogę wiatr dawał się we znaki, a momentami padał też śnieg. Musiałem obchodzić rzekę Rabę. Przy tej okazji zrobiłem zakupy w pobliskim sklepie i kawałek dalej rozbiłem namiot. Zbliżam się do miejscowości Szczucin. Powinienem tam dojść w niedzielę.
Przeszedłem 22 km, razem 233 km, pozostało 814 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: sobota, 14 sty 2017, 21:10 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: poniedziałek, 2 kwie 2012, 15:09
Posty: 243
WISŁA 2017
Dwunasty dzień wyprawy.
W nocy temperatura tylko minimalnie spadła poniżej zera, a w dzień zaczęła się odwilż. Termometr wskazywał 2 stopnie na plusie, śnieg topniał, a strumyki powolutku zaczęły płynąć.
Wędrówkę rozpocząłem na prawym brzegu, jednak na 145 km (kilometraż Wisły żeglownej) przeszedłem na lewy brzeg, gdyż jutro natknąłbym się tam na rzekę Dunajec, która wpływa do Wisły.
Z kolei na lewym brzegu są blisko siebie dwie małe rzeczki w okolicach miejscowości Urzuty. Po cichu liczyłem na jakąś kładkę niedaleko Wisły. Niestety nic z tego. Byłem zmuszony je obejść,dochodząc aż do drogi nr 79. Przeszedłem dodatkowo sporo kilometrów, ale najważniejsze, że się udało. Jutro do południa powinienem dojść do Opatowca. Tam właśnie wpływa Dunajec, a kawałek dalej jest prom, którym zamierzam przepłynąć na prawą stronę.
Według informacji z internetu, prom jest czynny i mam nadzieję, że na miejscu nie okaże się inaczej.
Namiot rozbiłem 2 metry od rzeki. Leżąc w śpiworze, słyszę szum wody. Wisła na tym odcinku ma wartki nurt.
Przeszedłem 21 km, razem 254 km, pozostało 793 km.



WISŁA 2017
Trzynasty dzień wyprawy.
Dzisiejsza pogoda trochę mnie rozpieszczała. Noc przespana w temperaturze około 0*C, w dzień wędrówka bez opadów deszczu i śniegu, nawet wiatr wiał mi w plecy. Śmiało mogę rzec, że aura mi sprzyja.
Miałem jednak od rana kłopot z ciepłotą ciała. Nie mogłem dostosować tempa marszu i cały czas się pociłem. Zazwyczaj nie jest to problemem, ale dziś powodowało dyskomfort podczas wędrówki.
Po godzinie 9.00 zrobiłem zakupy w Opatowcu. W tej samej miejscowości wsiadłem na prom, który przewiózł mnie na prawy brzeg. Po drodze mogłem podziwiać jak wody Dunajca wpływają do Wisły.
Po krótkiej przerwie, ruszyłem dalej. Cel miałem jeden - zbliżyć się maksymalnie do Szczucina, by jutro dotrzeć tam najszybciej, jak to możliwe. Będę mógł się wykąpać i podładować baterie.
Dlatego też, wyjdę chociaż godzinę wcześniej. Nie wiem, czy mi się to uda, bo ostatnio rano wyjątkowo dobrze mi się śpi.
Przeszedłem 23 km, razem 277 km, pozostało 770 km.

Załączam tylko te trzy zdjęcia, ponieważ mam bardzo słaby zasięg internetu. Pozdrawiam.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: poniedziałek, 16 sty 2017, 19:50 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: piątek, 20 maja 2011, 07:38
Posty: 288
Lokalizacja: Bydgoszcz
WISŁA 2017
Czternasty dzień wyprawy.
Dzisiejszy dzień zacząłem wyjątkowo wcześnie. Chciałem jak najszybciej dojść do Szczucina, gdzie czekała na mnie cywilizacja. Kiedy o 6.00 rano zacząłem pakować wszystko do plecaka, zaczął bardzo intensywnie padać śnieg. Pośpiesznie ruszyłem. Do pokonania miałem 19 km. Momentami robiła się taka zawierucha, że nie było nic widać. Około 10.00 opady śniegu zmalały.
Na Wiśle lód utrzymał się tylko między ostrogami. Zasięg internetowy, z którym wczoraj miałem problem, dziś jest już w porządku. Wszystko działa bez zarzutu.
Dość szybko doszedłem do Szczucina, do remizy strażackiej.
Nie można zapomnieć o tym, że dzisiaj jest 25 finał WOŚP. Oczywiście fundacyjne czerwone serduszko znalazło się na mojej piersi.
Jutro zaczynam kolejny etap - marsz na Tarnobrzeg. W planie mam dojść tam w środę i będzie to już 1/3 odcinka.
Część załączonych zdjęć jest z wczorajszego dnia.
Przeszedłem 19 km, razem 296, pozostało 751 km.

WISŁA 2017
Piętnasty dzień wyprawy.
W Szczucinie miałem możliwość wykąpania się i podładowania baterii w telefonach i aparacie.
Dziękuję OSP Szczucin za miłe przyjęcie i pomoc. Wychodząc, dostałem pamiątkową odznakę. Niech będzie ona nagrodą za przejście tych kilometrów za sobą.
Przed ósmą zacząłem wędrówkę. Śnieg padał bardzo intensywnie, a do tego wiał silny wiatr. W ciągu 2 godzin napadało jakieś 10 cm śniegu. Razem z tym, który leżał wcześniej to jest jakieś 20 cm. Marsz był przez to bardzo utrudniony. Musiałem w dodatku obejść kolejny prawy dopływ Wisły - Breń. Jutro czeka mnie to samo z Wisłoką.
Po 10.00 wyszło słońce, wiatr przestał wiać i do końca dnia była już ładna pogoda. Na Wiśle pojawił się gęsty śryż. W nocy temperatura zejdzie sporo poniżej zera. Pisząc tą relację, jest -9*C. Rozbiłem namiot jakieś 200 m od Wisły. Nie mogę tego zrobić bliżej rzeki przez liczne krzaki.
Przeszedłem 22 km, razem 318 km, pozostało 729 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: środa, 18 sty 2017, 13:39 
Offline
BSMZ Bunkier

Rejestracja: sobota, 23 kwie 2011, 19:48
Posty: 2454
WISŁA 2017
Szesnasty dzień wyprawy.
W nocy temperatura spadła do -10*C, jednak odczuwalna była dużo niższa.
Wędrówkę zacząłem o godzinie 8.00 rano. Bardzo gęsta mgła utrudniała widoczność, a zalegający śnieg spowalniał marsz.
Picie znowu zaczęło mi zamarzać i będę zmuszony cały prowiant chować na noc do śpiwora. O baterie się nie martwię, gdyż będę mógł je podładować w Tarnobrzegu. Dotrę tam jutro. Dzisiaj tak, jak wczoraj musiałem obejść kolejny dopływ Wisły. Tym razem padło na Wisłokę. Pisząc tą relację, siedzę przy ognisku i przygotowuję ciepły posiłek. Noc na pewno będzie jeszcze zimniejsza niż poprzednia.
Jutro ważny dzień dla mojej wyprawy - pokonam już 1/3 trasy.
Przeszedłem 21 km, razem 339 km, pozostało 708 km.

_________________
opuszczonebydgoszcz.blogspot.com


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: piątek, 20 sty 2017, 17:30 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: sobota, 3 gru 2011, 19:17
Posty: 93
no to tym razem moja kolej

Siedemnasty dzień wyprawy.
Za mną kolejna mroźna noc. O 5.00 rano termometr wskazywał -11*C. Spało mi się dobrze mimo, że wiatr potęgował odczucie zimna. Wczoraj wieczorem położyłem pod namiot sporo suchej trawy, przez co leżało się wygodniej. Sprawdziło się stare przysłowie: "Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz". Nad ranem rozpaliłem ognisko, aby rozmrozić jakiekolwiek jedzenie.
Parę minut po 7.00 zacząłem swój siedemnasty dzień wędrówki podczas tej wyprawy.
Od miejscowości Szczucin mam problem z marszem wzdłuż Wisły, ponieważ gęste zarośla skutecznie mi to utrudniają.
Chodzenie wałami przeciwpowodziowymi też nie jest proste, gdyż zalega na nich dużo śniegu. Mimo wszystkich przeciwności, ja cały czas posuwam się na przód.
Około godziny 14.00 dotarłem do miejscowości Tarnobrzeg. Tam, na przystani TKKF "Siarka", powitało mnie kilkunastu pasjonatów Wisły. O tym opowiem jutro.
Przeszedłem 20 km, razem 359, pozostało 688 km.


Osiemnasty dzień wyprawy.
Wczorajsze popołudnie upłynęło mi w towarzystwie sympatyków Wisły. Dane mi było poznać ciekawych ludzi, w tym m.in starostę Powiatu Tarnobrzeskiego Pawła Bartoszka i wicestarostę Krzysztofa Pitrę, który organizował cały mój czas w mieście, a także UKS ZEBRA TEAM SIEDLESZCZANY. Na przystani TKKF "SIARKA", gdzie robiłem namiot ,czekało na mnie kolejnych kilkunastu zapaleńców, widzących w nadwiślańskiej marinie potencjał. Zapraszają wszystkich wodniaków do zacumowania.
Nie mogę też zapomnieć o przewodniku wysokogórskim Stanisławie Bochniewiczu, który stawił się dzisiaj na 7.00 rano, by mnie odprowadzić aż pod rogatki Sandomierza. To bardzo miłe spotkać społeczność od władz po zwykłych obywateli Tarnobrzega, zafascynowanych turystyką i rekreacją.
TARNOBRZEG - DZIĘKUJĘ!!!
Noc była ciepła. Termometr wskazywał tylko -4*C. Dzisiaj pierwszy raz pokonałem jakiś odcinek trasy w towarzystwie drugiego człowieka.
W połowie drogi do Sandomierza natknęliśmy się na spiętrzenie tafli lodowych. Widok był niesamowity, na kilka metrów wysokości lodowe zwały.
W Sandomierzu nie spotkałem serialowego Ojca Mateusza. Tam, gdzie on się pojawia, albo giną ludzie, albo przynajmniej trafiają do szpitala. Dotarł do mnie za to znajomy z Facebook'a, Grzegorz Świtalski, który z kolei odprowadził mnie przez Góry Pieprzowe, znajdujące się już częściowo za Sandomierzem. Zaraz za nimi robiłem namiot.
Przeszedłem 20 km, razem 379 km, pozostało 768 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: piątek, 20 sty 2017, 22:20 
Offline
BSMZ Bunkier
Awatar użytkownika

Rejestracja: wtorek, 16 gru 2008, 00:00
Posty: 6985
Na półmetku, który wypada w Warszawie jest robione specjalne spotkanie.

_________________
"Czekając na idealny moment, możesz nigdy nie rozpocząć dzieła. Zaczynaj już! Zaczynaj tam, gdzie jesteś i jako ten, kim jesteś" - H. Jackson Brown


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: sobota, 21 sty 2017, 07:06 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: sobota, 3 gru 2011, 19:17
Posty: 93
Dziewiętnasty dzień wyprawy.
Termometr zeszłej nocy wskazywał -9*C. Nadeszło jednak lekkie ocieplenie. Pisząc tą relację, przed namiotem jest +1*C. Zaczęła się odwilż. Mam tylko nadzieję, że nie będzie zbyt gwałtowna. Jak już nieraz wspominałem, wolę mróz niż temperaturę na plusie.
Wyruszyłem około 8.00. Wisła od Sandomierza jest pokryta lodem. Na rzece utworzył się zator i tylko w kilku miejscach widać płynącą wodę.
Na moim dzisiejszym odcinku mijałem rzekę San, wpływającą do Wisły. Za plecami zostawiłem miejscowość Zawichost, gdzie zrobiłem drobne zakupy i dalej podążałem lewą stroną. Niestety nie kursuje prom, bo rzeka jest zamarznięta.
Cały dzień był bardzo ponury. W takich warunkach nie chce się wyciągnąć aparatu.
Dzisiaj miałem to szczęście, że wpływającej do Wisły rzeczki nie musiałem obchodzić. Udało mi się przejść ją częściowo po lodzie, a częściowo po gałęzi. Nagrałem aparatem film jak to robię. Kiedy wrócę do domu, to go udostępnię.
W ciągu dnia co jakiś czas padała mżawka. Jutro muszę wstać wcześniej, gdyż w Józefowie nad Wisłą będę miał krótkie spotkanie z młodzieżą, o które zostałem poproszony.
Przeszedłem 21 km, razem 400 km, pozostało 647 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: sobota, 21 sty 2017, 19:49 
Offline
BSMZ Bunkier
Awatar użytkownika

Rejestracja: wtorek, 16 gru 2008, 00:00
Posty: 6985
Dwudziesty dzień wyprawy.
Zeszłej nocy zanotowałem najwyższą temperaturę w nocy podczas tej wyprawy, tj. -1*C. Od rana zaczęły się roztopy.
Swój namiot złożyłem wyjątkowo szybko, bo już o 6.30. Wspominałem wczoraj, że dziś na koniec dnia mam spotkanie z młodzieżą w Józefowie nad Wisłą.
Na wysokości Annopola, przechodząc mostem z prawej strony na lewą, fotografowałem Wisłę i zmieniłem zdjęcia z kolorowych na czarno-białe. Jestem ciekaw Waszych opinii na ten temat.
W pewnym momencie przez rzekę, całą pokrytą lodem, przebiegł lisek, zatrzymując się tylko na chwilę na małej wysepce. Chyba jednak nie znalazł nic, co by go interesowało, ponieważ chwilę później pobiegł dalej.
Od rana do 9.00 padała mżawka. Później opady zanikły, ale dalej było bardzo ponuro. W miejscowości Basonia zatrzymałem się u szkutnika Mateusza, który jako ostatni we wsi, słynącej z produkcji łodzi, robi te łodzie tradycyjnymi metodami. Wielki szacunek dla Ciebie Mateusz.
O godzinie 14.30 dotarłem do Józefowa nad Wisłą.
Przeszedłem 21 km, razem 421 km, pozostało 626 km.

_________________
"Czekając na idealny moment, możesz nigdy nie rozpocząć dzieła. Zaczynaj już! Zaczynaj tam, gdzie jesteś i jako ten, kim jesteś" - H. Jackson Brown


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: poniedziałek, 23 sty 2017, 18:00 
Offline
BSMZ Bunkier
Awatar użytkownika

Rejestracja: wtorek, 16 gru 2008, 00:00
Posty: 6985
Dwudziesty pierwszy dzień wyprawy.
Wczoraj wieczorem miałem spotkanie z młodzieżą i mieszkańcami Józefowa nad Wisłą. Bardzo dziękuję za przybycie. Było mi niezmiernie miło. Cieszę się, że mogłem opowiedzieć o swojej pasji.
Wyruszyłem w drogę około 8.00 rano. Dnia nie mogę zaliczyć do udanych mimo, iż widoki były przepiękne. Najpierw szedłem wysokim stromym brzegiem, później podmokłym terenem, na którym rosły wierzby. Stare i połamane tworzą niesamowite widowisko. Później przechodziłem przez malowniczy kamieniołom. Kończąc jedną z przerw, zarzucając plecak na plecy, poślizgnąłem się i uderzyłem o konar drzewa. Odnowiła mi się grudniowa kontuzja prawego biodra. Chwilę później rozbiłem obozowisko. Najbardziej boli, kiedy zakładam albo zdejmuję plecak. Mam tylko nadzieję, że jutro będę mógł iść dalej, nie zwalniając tempa.
Poruszam się cały czas prawą stroną rzeki.
Przeszedłem tylko 15 km, razem 436, pozostało 611 km.

Dwudziesty drugi dzień wyprawy.
Noc była ciepła. Termometr wskazywał -2*C. Co chwilę budziłem się z obawy o moje biodro.
Rano, wychodząc z namiotu nie bolało mnie w ogóle. Dopiero zakładając plecak czułem silny ból. Najważniejsze, że podczas wędrówki nie odczuwałem dyskomfortu z powodu tego biodra. Na przerwach nie zdejmuję plecaka, tylko siadam w takim miejscu, by mi nie przeszkadzał. Pogoda w ciągu dnia była piękna, z delikatnym mrozem . Wprost idealna do wędrówki.
Jutro dojdę do Kazimierza Dolnego. Nie nadwyrężałem się z obawy na pogorszenie się kontuzji. Na tym odcinku, gdzie idę, na Wiśle jest dużo malowniczych wysp. Rozbiłem obozowisko na początku ostrogi.
Zbliżam się do półmetka wyprawy. Tak naprawdę idę sam, ale zawsze czuwa nade mną osoba z okolicy, żeby w razie czego mi pomóc. To wszystko dzięki Fundacji Rok Rzeki Wisły, która pomaga mi w logistyce. Serdecznie dziękuję za wszystko. Ludzie często zgłaszają się właśnie do nich z chęcią niesienia pomocy.
Często odmawiam z przyczyn oczywistych, bo nie mogę do wszystkich wejść na kawę czy obiad, ale cieszę się, że jesteście.
Przeszedłem 15 km, razem 451 km, pozostało 594 km.

_________________
"Czekając na idealny moment, możesz nigdy nie rozpocząć dzieła. Zaczynaj już! Zaczynaj tam, gdzie jesteś i jako ten, kim jesteś" - H. Jackson Brown


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: środa, 25 sty 2017, 04:49 
Offline
Gość

Rejestracja: środa, 9 sty 2013, 13:53
Posty: 1177
Lokalizacja: B-szcz
Dwudziesty trzeci dzień wyprawy.
W nocy znowu powiało chłodem. Niebo było czyste, bo z otwartego namiotu widziałem gwiazdy. Co jakiś czas słyszałem silne trzaski łamiącego się lodu. Nad ranem termometr wskazywał -10*C. Mając pod dostatkiem suchego drewna, rozpaliłem ognisko. Przy wysokim stanie Wisły, rzeka pozabierała kłody i gałęzie, które pozostawały na ostrogach. Niestety również śmieci. Słońca dzisiaj nie widziałem. Po wczorajszym pięknym dniu, dzisiaj szaro i mroźno. Wędrówka nie była zbyt wymagająca. Nie zamierzałem też nadwyrężać się, myśląc cały czas o biodrze. Jestem 2 km przed Kazimierzem Dolnym. Dzisiaj podładuje baterie u słynnego Kazika i jutro ruszam dalej, cały czas prawym brzegiem. Zostawię za plecami Puławy i będę szedł w stronę Dęblina, gdzie zmienię stronę rzeki na lewą.
Przeszedłem 13 km, razem 464 km, pozostało 581 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: środa, 25 sty 2017, 18:18 
Offline
Gość

Rejestracja: środa, 9 sty 2013, 13:53
Posty: 1177
Lokalizacja: B-szcz
Dwudziesty czwarty dzień wyprawy.
Wczoraj wypadała trzecia rocznica zakończenia mojej pierwszej wyprawy NOTEĆ 2014.
Przedsięwzięcie trwało 23 dni i w tym czasie przeszedłem 391 km. Założenie było takie, jak i podczas tej wyprawy - odbywa się zimą i wszystkie noce śpię w namiocie. Więcej na temat NOTEĆ 2014 pod adresem: http://boinskifoto.pl/category/wyprawy/notec-2014/
Wczorajszego wieczoru miałem przyjemność obejrzeć rynek w Kazimierzu Dolnym. Uważam, że jeden z najładniejszych rynków jakie widziałem.
Wyruszyłem o 7.00. Szedłem wałem przeciwpowodziowym. Na miejscowej marinie wpisałem się na flagę Rok Rzeki Wisły. Pogoda taka, jak wczoraj, szaro, ponuro i widoczność bardzo słaba. Jedynie miałem nadzieję, że wyjdą ciekawe zdjęcia lodu w Puławach i nie zawiodłem się. Temperatura w ciągu dnia wynosiła +2*C. Przechodząc przez Puławy, widziałem piękną marinę z mostem zwodzonym i deptakami na około. Ludzie coraz częściej rozpoznają mnie na trasie i jest to bardzo miłe.
Doszedłem w okolice miejscowości Gołąb.
Przeszedłem 19 km, razem 483, pozostało 564 km.

Graphite! Jeśli się nie mylę to Ty chyba masz najbliższy kontakt z panem Maciej, prawda? Czy masz jakieś przecieki co do planowanej daty przybycie do Bydgoszczy już...?


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: niedziela, 29 sty 2017, 14:17 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: sobota, 3 gru 2011, 19:17
Posty: 93
Dwudziesty piąty dzień wyprawy.
Tej nocy termometr wskazywał -11*C. Jednak już wieczorem niebo było czyste a gwiazdy na nim widoczne. Dziś, kiedy tylko wstałem, zadzwoniłem do córki, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe. Przechodząc przez Kraków, kupiłem jej drewniane koniki i z pomocą znajomego wysłałem je do domu. Ja z kolei mam ze sobą prezent od Zuzi - Edzia, który jest ze mną podczas każdej wyprawy.
Nareszcie wyszło słońce, przez co wędrówka stała się przyjemniejsza. Każdego dnia widzę jak bardzo zaśmiecona jest Wisła. Czasami, aby zrobić zdjęcie, muszę je najpierw pozbierać albo zakamuflować, a czasami po prostu odpuszczam.
Zostawiłem dzisiaj za sobą miejscowość Dęblin, gdzie zmieniłem stronę rzeki z prawej na lewą. Zaraz za mostem musiałem obchodzić strzelnicę wojskową. Żołnierz, który mnie o tym poinformował, słyszał o mojej wyprawie. Wisła nadal jest skuta lodem. Tylko momentami widać wodę. Istotne też, że kontuzja nie doskwiera mi już tak mocno.
W Warszawie będę musiał posklejać namiot, gdyż fabrycznie podklejone miejsca zaczynają się odklejać. Nie dziwi mnie to jednak, bo ten namiot ma za sobą przynajmniej 70 nocy zimą i 20 jesienią. Sądzę, że do końca wyprawy wytrzyma. Moim następnym celem jest zamek w Czersku. Jednak to za parę dni.
Przeszedłem 17 km, razem 500 km, pozostało 547 km.

Dwudziesty szósty dzień wyprawy.
Za mną kolejna mroźna noc - 11*C. Niestety popsuł mi się termometr i nie będę mógł podawać temperatury, dopóki nie zakupię nowego.
Przez cały dzień świeciło słońce. Pogoda wprost wymarzona do fotografowania.
W miejscowości Kępeczki miałem krótkie spotkanie z mediami. Wisła na tym terenie jest bardzo piękna. Można zobaczyć wiele malowniczych wysp. Dzisiaj w ostatniej chwili zauważył mnie bóbr, który uciekając, poślizgnął na lodzie i nie trafił w przerębla. Dopiero za drugim razem, kiedy się "pozbierał", wskoczył do wody.
Jutro będę przechodził przez Elektrownię Kozienice. Fundacja Rok Rzeki Wisły postarała się, bym nie musiał jej obchodzić. Przeszedłem 18 km, razem 518 km, pozostało 529 km.

Dwudziesty siódmy dzień wyprawy.
Za mną kolejna chłodna noc. Sadzę, że musiało być jakieś -10*C. Nie mogę być tego pewien, gdyż mój termometr nadepnąłem i pękł. Po raz pierwszy rozbiłem namiot na samej górze wału przeciwpowodziowego. Nie podłożyłem suchej trawy pod spód i było zbyt twardo.
Wędrówkę rozpocząłem około godziny 8.00. Wisła na odcinku do Elektrowni Kozienice jest zamarznięta niemal w 100 procentach. Jak wcześniej wspominałem, dzięki Fundacji Rok Rzeki Wisły przeszedłem przez środek elektrowni i nie musiałem jej obchodzić. O 11 stawiłem się na bramie. Po wylegitymowaniu mnie, dwóch panów zaproponowało mi oprowadzenie po zakładzie. Nie mogłem odmówić, gdyż wiem, że druga taka szansa się nie trafi. Do Sandomierza czy Kazimierza Dolnego można zawsze dojechać, ale tak olbrzymią elektrownię zwiedza się niezwykle rzadko.
Na zdjęciu prezentuję próg zwalniający na rzece Wiśle, przed którym rzeka stoi wyżej progu. Jest on potrzebny do tego, aby zakład nie miał niedoboru wody do schładzania. Różnica w lustrze wody to około 45 cm. Poniżej Wisła nie jest oblodzona. Dziękuję panom, którzy mnie oprowadzali , za kawał lekcji historii o zakładzie. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, wróciłem nad Wisłę. Nie zabawiłem tam długo. Lewy dopływ Wisły, Radomkę, musiałem obejść. Pierwszy most znajdował się około 3 km od Wisły, więc sporo trzeba było nadłożyć.
Przeszedłem 16 km, razem 534, pozostało 513 km.

No i jest połowa trasy


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: niedziela, 29 sty 2017, 21:34 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: sobota, 3 gru 2011, 19:17
Posty: 93
Dwudziesty ósmy dzień wyprawy.

Dzisiaj obudziłem się o 3.00 w nocy. Wiał silny wiatr. Dzięki temu rano miałem suchy namiot. W nocy był przymrozek, ale nie więcej jak -2*C. Nie spałem, do 5.00 rano uzupełniałem notatki z wyprawy. Gotowy do wymarszu byłem o 8.30. Wiatr nie odpuszczał. Dopiero pod koniec dnia stracił na sile. Myślałem, że wczorajsza zmiana wyglądu Wisły, czyli brak lodu, to wszystko. Dopiero dzisiaj zobaczyłem, jak się myliłem, jak rzeka, przez potrafi być różna. Przy brzegu rozciągał się piaszczysty półwysep zwany łachą. Wczoraj widziałem lód i śnieg, dzisiaj na pierwszy rzut oka plażę. Idąc brzegiem, jedna chwila nieuwagi sprawiła, że zostałem odcięty przez dopływającą rzeczkę. Kilometr wędrówki powrotnej nauczy mnie rozwagi. Później odebrałem termometr, który załatwiła jedna z internautek, kiedy dowiedziała się, że zbił mi się poprzedni. Pani Jolanto, dziękuję.
Rozbiłem namiot przy stromym brzegu. Jutro będę obchodził rzekę Pilicę, lewy dopływ Wisły. Na szczęście most jest niedaleko.
Przeszedłem 17km, razem 551, pozostało 496 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: czwartek, 2 lut 2017, 19:58 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: sobota, 3 gru 2011, 19:17
Posty: 93
a Maciej B. idzie dalej

Dwudziesty dziewiąty dzień wyprawy.
W niedalekiej odległości od namiotu przez całą noc buszowały bobry. Kilka razy słyszałem jak gryzły gałęzie, a raz musiały ciągnąć je blisko namiotu, bo wyraźnie czułem, jak namiot się porusza.
W nocy temperatura sięgała -5*C. Zachmurzone rankiem niebo, z biegiem czasu wypogodziło się. Dzisiaj musiałem obejść rzekę Pilicę. Zrobiłem zakupy w sklepie, znajdującym się pół kilometra wcześniej. Wał, którym szedłem, w pewnym momencie się skończył wysoką skarpą. Na niej były sady, a pomiędzy nimi biegła droga. Na jej końcu trafiłem na sterty śmieci, nie tylko typowe butelki plastikowe czy szkło, ale również dużo skrzynek po jabłkach. Dziwię się, że sadownikom nie jest wstyd w ten sposób porzucać śmieci. Rozbiłem obozowisko jakieś 8 km od Czerska, do którego zmierzam. To mój kolejny postój na doładowanie baterii. Następny będzie już w Warszawie.
Przeszedłem 16 km, razem 567 km, pozostało 480 km.

Trzydziesty dzień wyprawy.
Za mną noc z temperaturą sięgającą -5*C. Dzisiaj moja wędrówka była krótka. Miałem do przebycia tylko 8 kilometrów. Takie dni też są potrzebne, żeby się zregenerować. Do Warszawy postanowiłem zwolnić tempo marszu, by mieć później siłę na drugą część trasy. Przede mną jeszcze szmat drogi. Do zamku w Czersku, gdzie dzisiaj nocuję, doszedłem już koło południa. Powitał mnie między innymi starosta, który opowiedział mi historię Góry Kalwarii i Czerska, a dyrektor zamku, opowiedział historię tego obiektu. Mam nadzieję, że nie straszy na nim jakaś "biała dama", bo zostałem sam na noc. Namiot rozbiłem na baszcie zamkowej, także mam widok na rzekę. Jeszcze raz zapraszam do Portu Czerniakowskiego w Warszawie, gdzie w najbliższą sobotę opowiem o swoich wcześniejszych wyprawach, a w szczególności o obecnej. Początek spotkania godz. 10.00.
Przeszedłem 8 km, razem 575 km, pozostało 472 km.

Trzydziesty pierwszy dzień wyprawy.
Jak już wspomniałem, wczoraj spałem na baszcie zamku w Czersku, gdzie rozbiłem namiot, którym niestety strasznie bujało. Poza tym nie było żadnych niespodzianek. Po -2*C mrozu w nocy, nastał ponury dzień.
Wyruszyłem w dalszą drogę w stronę Warszawy. Idę cały czas lewą stroną rzeki. Coraz częściej spotykam wędkarzy, którzy korzystają z lodu pozostałego w zatoczkach albo między ostrogami. Dopiero koło 13.00 zaczęło przebijać słońce. Teraz, kiedy siedzę w namiocie jest bezchmurne niebo.
Dziękuję Mariuszowi Cholewskiemu za organizację mojego pobytu w Czersku i Górze Kalwarii. Wczoraj na moim profilu toczyła się dyskusja na temat tego, czy przystanie przy rzekach są potrzebne, czy nie? Ciekaw jestem Waszych opinii. Moje zdanie jest niezmienne. Są potrzebne, żeby zachęcić mieszkańców, a przede wszystkim młodzież do sportów wodnych. Podobnie, jak orliki są potrzebne, aby wyłapać młode talenty piłkarskie. Rozbiłem obozowisko na łasze.
Przeszedłem 16 km, razem 591 km, pozostało 456 km.

Trzydziesty drugi dzień wyprawy + Co jem podczas wyprawy.
Noc była ciepła -1*C.
Zgodnie z prognozą pogody, o 5.00 rano zaczął padać śnieg. Od 7.00 składałem obozowisko. Namiot mam kompletnie przemoczony. Dlatego też wolę, jak utrzymują się ujemne temperatury. Z uwagi na ocieplenie, ubrałem kalosze piankowe. Całe szczęście, bo padało do 12 i zrobiła się jedna wielka chlapa.
Dzień był ponury tak, jak wczorajszy poranek. Postanowiłem maksymalnie zbliżyć się do jutrzejszego celu, czyli Portu Czerniakowskiego. Zależy mi na wcześniejszym przybyciu, żeby reszta dnia pozostała na dokupienie najpotrzebniejszych rzeczy i uzupełnienie ekwipunku.
Przeszedłem 15 km, razem 607 km, pozostało 440 km.
Często zadajecie mi pytania, co jem. Nie jestem w stanie opisywać tego w relacjach codziennych, bo nie o to w nich chodzi.
Napiszę Wam moje przykładowe menu.
Na śniadanie zjadam 2 bułki z serkiem topionym i jedną kiełbasę, popijam gorącą herbatą. Na deser jest np. drożdżówka. Przed wyjściem jem batona i wypijam 0,5 litra soku.
Podczas pierwszej przerwy w marszu pochłaniam 2 bułki , kabanosy, połowę czekolady i piję wodę niegazowaną.
Druga przerwa w marszu to 2 banany, połowa czekolady, 0,5 litra soku multiwitamina.
Obiadokolację przygotowuję po rozłożeniu obozowiska. Wczoraj jadłem bigos z dwiema bułkami,bo dostałem go od znajomego, ale zazwyczaj to jest coś innego np. zupka chińska z trzema parówkami albo słoik pulpetów. Do popicia robię herbatę. Późnym wieczorem zdarza mi się coś zjeść słodkiego, ale raczej piję wodę lub soki.
Jak był duży mróz podczas marszu nie piłem nic ciepłego tylko gęsty od zamarzania sok lub wodę. Jedzenie też często odmarzało dopiero w buzi.
Nie stosuję żadnych odżywek, tabletek ani suplementów. Staram się jeść dużo owoców, choć mam problem z ich przechowywaniem. Mięso kupuję, jak jestem pewien, że będę mógł rozpalić ognisko.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: środa, 8 lut 2017, 10:15 
Offline
BSMZ Bunkier

Rejestracja: sobota, 23 kwie 2011, 19:48
Posty: 2454
Trzydziesty trzeci dzień wyprawy.

Nocowałem na plaży Wilanowskiej. W nocy po raz kolejny był niewielki przymrozek -1*C. O godzinie 8.00 przy moim obozowisku pojawiło się dwóch biegaczy Alan Parsons i Michael Nowicki, którzy towarzyszyli mi aż do Warszawy. Alan jest uczestnikiem runWisła, a Michael chce ten sam dystans, czyli całą długość rzeki Wisły, przebiec w tym roku. Chłopaki szli tak szybko, że już o 11.00 dotarliśmy do przystani Czerniakowskiej.
Później ruszyłem dokupić najpotrzebniejsze rzeczy na dalszy etap wędrówki. Priorytetem są powerbank i śledzie do namiotu, gdyż te ostatnie wykrzywiły się przez zmarzniętą ziemię. Do późnego wieczora będę przygotowywał materiał na jutrzejsze spotkanie, którego początek zaplanowano na godzinę 10.00. Zapraszam serdecznie. Przeszedłem 10 km, razem 617, pozostało 430 km.

Trzydziesty czwarty dzień wyprawy.

To, co dzisiaj działo się w Warszawie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Na spotkanie przybyło kilkadziesiąt osób. Opowiadałem o swoich przygodach, ekwipunku i o ludziach spotkanych na szlaku.
Na spotkaniu był obecny przedstawiciel Dzielnicy WISŁA - Pan Jan Piotrowski, a także wiceprezydent Warszawy - Pan Michał Olszewski, z rąk którego otrzymałem odznakę Warszawskiej Syrenki.
O godzinie 12.00, w towarzystwie kilkunastu osób, wyruszyłem z flagą Roku Rzeki Wisły. Wraz z ubywającymi kilometrami rozchodzili się, aż zostałem na szlaku sam. Jednak i tak wszystkim serdecznie dziękuję za przybycie i ciepłe słowa w moim kierunku.
Dzisiaj zdjęć nie robiłem. Wszystkie, które prezentuję zrobili ludzie, wspierający mnie podczas wędrówki.
Warszawo, WIELKIE DZIĘKI!.
Przeszedłem 15 km, razem 632, pozostało 415 km.

Trzydziesty piąty dzień wyprawy.

W nocy termometr wskazywał -3*C. Zapowiadają spore przymrozki. Zobaczymy do ilu stopni spadnie temperatura i czy matka natura wystawi mnie na jeszcze jedną próbę.
Marsz rozpocząłem już o 6.00 rano. Chciałem nadrobić wczorajsze 15 km. Na moje szczęście wiatr wiał mi w plecy. Próbowałem iść samym brzegiem, jednak na dłuższą chwilę udało mi się to tylko raz. Minąłem Rezerwat Ławice Kiełpińskie. Obejmuje on obszar piaszczystych, bardzo malowniczych łach, znajdujących się na Wiśle. W miejscowości Nowy Dwór Mazowiecki musiałem obchodzić jednostkę wojskową. Zmieniłem stronę rzeki na lewą. Odczuwam już mniejszą odporność na zimno. Może to być spowodowane spadkiem wagi, ponieważ straciłem 8 kg. Rano spodziewam się wyjątkowych gości w moim obozowisku, ale o tym jutro.
Przeszedłem 26 km, razem 658, pozostało 389 km.

Trzydziesty szósty dzień wyprawy.

Z uwagi na telefony i sms-y jakie dostaję, chciałbym wszystkich uspokoić. Nie musicie się obawiać o moją kondycję czy stan zdrowia, gdyż czuję się wyśmienicie. To, że schudłem 8 kg, to nic wielkiego. Miałem nadwagę, a teraz jej nie mam. Znam swój organizm i wiem na co mnie stać. Jeszcze nie raz udowodnię ( jak będzie potrzeba), że mam bardzo dużą wolę walki i samozaparcia.
Kolejna sprawa to spotkania z Wami na trasie. Niemalże z każdej większej miejscowości dostaję prośbę o spotkanie. Nie jestem w stanie wchodzić do każdego miasta i uczestniczyć w takowym, które tak naprawdę skończyć się musi moim noclegiem w tej miejscowości. Wędrówka wówczas się wydłuży, a wierzcie mi, że każdy dzień dłużej na wyprawie, to dzień później zobaczę się z rodziną. Staram się zadowolić jak najwięcej osób, ale nie jest to łatwe. Jeśli nie zawitam do miasta osoby zainteresowanej moją wyprawą albo moją osobą, to będę w jego okolicy i może się ze mną skontaktować przez Facebooka, a wtedy podam jej swój namiar.
Istnieje też możliwość zorganizowania spotkania po wyprawie, choć na pewno nie w dużej liczbie, bo ja też muszę z czegoś żyć. To wiąże się z dniem wolnym w pracy, a ja za prelekcje nie pobieram opłat.
Mam za sobą wspaniały początek dnia. Do mojego obozowiska przyjechały dzieci ze Szkoły Podstawowej z Zegrza. To szkoła, która kibicuje mi już od dawna i nie mogłem im odmówić. Opowiedziałem o swoich przygodach, pokazałem z czego korzystam podczas wyprawy. Jedna dziewczynka zapytała mnie, gdzie się myję i czy w ogóle to robię. Dzieci są bardzo bezpośrednie. Dostałem od nich ogromną czekoladę z podpisem każdego ucznia. Dziękuję serdecznie nauczycielom za zorganizowanie spotkania. Było super.
Nad ranem zanotowałem -5*C.
O 10.15 zacząłem moją wędrówkę. Słońca już nie było przez kilka dni. Dzisiaj z tych ciemnych chmur popadywał śnieg.
Wszedłem do sklepu, by zrobić zakupy, ale nie było pieczywa, za to alkoholu pod dostatkiem.
Idę lewym brzegiem . W czwartek zawitam do Płocka. To już pewne. Wisła na tym odcinku jest bardzo szeroka, z dużą ilością wysp i wysepek. Teren, po którym idę jest raczej słabo zamieszkały. Nieco dalej znajduje się Kampinowski Park Narodowy. Jutro minę Czerwińsk nad Wisłą, znajdujący się po drugiej stronie rzeki.
Przeszedłem 20 km, razem 678 km, pozostało 369 km.

Trzydziesty siódmy dzień wyprawy.

Dzisiaj pogoda dała mi mocno w kość. Kiedy nad ranem termometr wskazywał tylko -5*C, myślałem, że wędrówka pójdzie dość gładko. Myliłem się jednak. Popadujący w nocy śnieg, nad ranem zaczął padać coraz mocniej. Nie ubrałem kaloszy piankowych i w pewnym momencie zorientowałem, że mam wilgotne stopy. Było wtedy po 12.00 i postanowiłem kontynuować marsz bez zmiany obuwia. Membrana goretexowa nie do końca się sprawdziła.
Momentami robiła się zawierucha. Nie znalazłem po drodze żadnego sklepu i byłem zmuszony przejść na drugą stronę rzeki, do Wyszogrodu, aby zrobić zakupy.
Rano zauważyłem pierwszy śryż na rzece, a parę kilometrów przed mostem, po prawej stronie rzeki, zaczął się robić zator na Wiśle. Lewa strona jeszcze płynęła.
Obchodziłem dziś kolejną rzekę wpływającą do Wisły, Bzurę. Na szczęście most był bardzo blisko.
Obozowisko rozbiłem parę kilometrów za Wyszogrodem. Do końca dnia mocno sypał śnieg.
Przeszedłem 20 km, razem 698 km, pozostało 349 km.

_________________
opuszczonebydgoszcz.blogspot.com


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: czwartek, 16 lut 2017, 17:40 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: czwartek, 29 gru 2011, 20:51
Posty: 7060
Natrafiłem na FB wpis, że wędrowiec już do nas dotarł . Jeśli 'dobrze odczytałem', wiadomość, to wychodzi na to, że nasz utracony kolega seth, towarzyszył mu w marszu w rejonie Wyszogrodu.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: czwartek, 16 lut 2017, 19:37 
Offline
BSMZ Bunkier
Awatar użytkownika

Rejestracja: wtorek, 16 gru 2008, 00:00
Posty: 6985
BYDZIAK 1958 pisze:
Natrafiłem na FB wpis, że wędrowiec już do nas dotarł . Jeśli 'dobrze odczytałem', wiadomość, to wychodzi na to, że nasz utracony kolega seth, towarzyszył mu w marszu w rejonie Wyszogrodu.


Zgadza się.

_________________
"Czekając na idealny moment, możesz nigdy nie rozpocząć dzieła. Zaczynaj już! Zaczynaj tam, gdzie jesteś i jako ten, kim jesteś" - H. Jackson Brown


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: piątek, 17 lut 2017, 13:45 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: sobota, 3 gru 2011, 19:17
Posty: 93
Trzydziesty ósmy dzień wędrówki.

Całą noc sypał śnieg i bardzo mocno wiało. Temperatura -5*C. Namiot rozbiłem przy odnodze rzeki, oddzielonej od głównego koryta długą wyspą. Cała odnoga była zamarznięta i kiedy leżałem w namiocie usłyszałem przeraźliwie głośny trzask. Wyszedłem z namiotu i okazało się, że cały ten lód zapadł się pod wodę.
Rano nie chciało mi się wstać i wyjść w tą zawieruchę. Jednak kiedy już to zrobiłem, nie było tak źle. Szedłem wałem, gdyż wszystkie rozlewiska znalazły się pod śniegiem. Niebezpiecznie byłoby chodzić tam, gdzie nie mam świadomości czy stąpam po gruncie, czy idę po lodzie. Wisła w całości jest zamarznięta.
Zawierucha trwała z małymi przerwami do 12.00. Na koniec dnia miałem problem ze znalezieniem miejsca na rozbicie namiotu, gdyż na tym odcinku aż do wału przeciwpowodziowego Wisła wylała i później zamarzła. Jutro mam postój płockiej marinie.
Przeszedłem 24 km, razem 722 km, pozostało 325 km.

Trzydziesty dziewiąty dzień wyprawy.

W nocy temperatura spadła do -9*C. Jednak odczuwalna była dużo niższa gdyż wiał dość silny wiatr. Kiedy zamknąłem namiot, spało mi się bardzo dobrze. Wstałem już o 5.00 rano, gdyż chciałem jak najszybciej dojść do Płocka. W Dobrzykowie czekali na mnie panowie, sympatycy Wisły. Porozmawialiśmy chwilę i poszedłem dalej.
Naprzeciw mnie wyszła również Ala z grupy turystycznej Krok-Kus. Do przystani Morka dotarliśmy około godziny 12.00. Tutaj będę mógł się wykąpać i podładować baterie do telefonów i aparatu fotograficznego.

Czterdziesty dzień wyprawy.

Wczorajszego wieczoru spotkałem się w Płocku z grupą turystyczną Krok-Kus. Otrzymałem pamiątkową książkę z podpisami wszystkich uczestników spotkania.
Od chłopaków z WOPR dostałem dwie nowe karimaty i karton batonów energetycznych. Serdecznie wszystkim dziękuję za mile
pędzony czas.
W nocy temperatura spadła do -7*C. Wstałem o 5.00 rano, a o 6.15 wyruszyłem w drogę.
Będę szedł lewym brzegiem aż do Bydgoszczy.
Po tylu pochmurnych dniach nareszcie wyszło słońce. Moja dzisiejsza wędrówka odbywała się w większości po chodniku albo krawędzi jezdni. Przy samej Wiśle przebiega bowiem droga nr 62. Niestety jest dość ruchliwa.
Wychodząc z Płocka, ominąłem jedno z rozlewisk Wisły. Później teren był mało ciekawy.. Zmienił się wygląd Wisły. Jeszcze wczoraj lód był spiętrzony, połamany i nastroszony. Dzisiaj gładki i jednostajny jak tafla jeziora. To efekt zbliżania się do tamy we Włocławku. Ona powoduje, że rzeka zwalnia.
Jutro w drugiej części dnia powinienem minąć Włocławek. Wszedłem już na teren województwa kujawsko - pomorskiego. Niedługo minę Ciechocinek i Toruń.
Przeszedłem 25 km, razem 762 km, pozostało 285 km.
Na popołudnie mam zaplanowane dwa spotkania, ale o tym jutro. Przeszedłem 15 km, razem 737 km, pozostało 310 km.

Czterdziesty pierwszy dzień wyprawy.

Kiedy się obudziłem około godziny 4.00 i poświeciłem latarką na tropik to wiedziałem, że przymroziło. Wtedy zaczyna osadzać się szron. Termometr wskazywał -12*C.
Zjadłem śniadanie, zrobiłem zdjęcie namiotu, który rozbiłem przy jednym z wielu dzikich wysypisk śmieci. Na tym ktoś powywoził do lasu kilkanaście sztuk starych okien. Brak mi słów.
Wędrówkę rozpocząłem o 6.00 rano. Kolejny dzień świeciło słońce. Wisła wyglądała tak, jak wczoraj, cała zamarznięta i pokryta gładkim lodem. Jednak taki widok mogłem oglądać tylko do tamy we Włocławku. Zaraz za nią znowu była to płynąca rzeka z zamarzniętymi brzegami. We Włocławku spotkałem znajomego z Facebooka, który śledzi moją wędrówkę, a z drugim znajomym spotkałem się na miejskiej przystani. Później wyruszyłem dalej. Wychodząc z tego miasta, nadal idę lewym brzegiem.
We wtorek 14 lutego będę przechodził przez Toruń, w środę nocuję w Solcu Kujawskim, a w czwartek 16 lutego dotrę do Bydgoszczy,
do Fordonu.
Z uwagi na to, iż sporo osób z mojego rodzinnego miasta Nakła nad Notecią pytało mnie o mój pobyt w tym miejscu, to już teraz uprzedzam, że rozbiję namiot tam, gdzie każdy, kto zechce mnie odwiedzić, znajdzie mnie bez problemu.
Przeszedłem 25 km, razem 787, pozostało 260 km.

Czterdziesty drugi dzień wyprawy.

Noc już nie była tak zimna. Zanotowałem raptem -8*C.
O godzinie 7.00 zacząłem marsz. Niestety po wczorajszym pięknym dniu zostały tylko wspomnienia. Dzisiaj znów było ponuro. Momentami spadały z nieba pojedyncze płatki śniegu. Im bardziej posuwam się naprzód, tym śniegu jest coraz mniej.
Na Wiśle widać coraz gęstszy śryż i oblodzone brzegi .
Minąłem miejscowość Nieszawę, gdzie zauważyli mnie miejscowi strażacy i zapraszali do siebie na coś ciepłego. Odmówiłem, ale i tak dziękuję za zaproszenie. W tych okolicach lewy brzeg jest bardzo wysoki i roztacza się z niego piękny widok na rzekę. Na drugim brzegu widziałem malownicze ruiny zamku w Bobrownikach.
Jutro przejdę przez Ciechocinek i postaram się maksymalnie zbliżyć do Torunia.
Dzisiaj obozowisko rozbiłem przy samej Wiśle, na wysokiej skarpie osłoniętej od wiatru. Na dole rozpalę ognisko. Mam ogromną ochotę na kiełbaski z ogniska.
Przeszedłem 22 km, razem 809 km, pozostało 238 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Post: piątek, 17 lut 2017, 13:48 
Offline
Gość
Awatar użytkownika

Rejestracja: sobota, 3 gru 2011, 19:17
Posty: 93
Czterdziesty trzeci dzień wędrówki.

Wczoraj wieczorem długo siedziałem przy ognisku, słuchając odgłosów pękającego lodu. Śryż, płynąc na rzece również obija się o siebie.
Kiedy wstawałem o 5.30, termometr wskazywał -5*C.
Zaczął się kolejny pochmurny dzień. Dzisiaj moim zadaniem było jak najbardziej zbliżyć się do Torunia. Mimo wszystkich przeciwności, udało się. Na wysokości Ciechocinka spotkałem się z ludźmi, którzy śledzą mój marsz na Facebooku. Trudy wędrówki dają się już we znaki.
Będąc w Solcu, ustalę ostateczny harmonogram wyprawy. Między Toruniem a Solcem Kujawskim czeka mnie jeszcze jeden nocleg i spotkanie z bardzo ciekawymi ludźmi, ale o tym już jutro.
Przeszedłem 22 km, razem 831 km, pozostało 216 km.
Minęły dwa lata od zakończenia wyprawy WARTA 2015.

Czterdziesty czwarty dzień wyprawy.

Dzisiaj Toruń powitał mnie pięknym porankiem. Po nocnym przymrozku (-5*C), wyszło słońce. Czym prędzej wyruszyłem lewym brzegiem przez Toruń. Tu zaskoczyła mnie czystość brzegu rzeki. Zazwyczaj w dużych miastach leżą sterty śmieci. Widać było, że jednak służby dbają o porządek.
W pewnym momencie postanowiłem oddalić się od rzeki i iść wzdłuż ogródków działkowych, ponieważ pozamarzane starorzecza mogłyby uniemożliwić mi wędrówkę. Kiedy dochodziłem do działek, nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Cały teren był jednym, wielkim wysypiskiem śmieci. Nagrałem film, ale zastanawiam się, czy go udostępnić.
To ogromny wstyd mieć w swoim ogrodzie porządek, a za płotem piętrzące się nieczystości.
Dzisiejsza wędrówka odbywała się przy Wiśle.
Nareszcie udało mi się nagrać płynący śryż z tym niesamowitym dźwiękiem jaki wydaje, zderzając się ze sobą.
Doszedłem do obozowiska Grupy Crex, od której dostałem zaproszenie.
Przeszedłem 21 km, razem 852, pozostało 195 km.

Czterdziesty piąty dzień wyprawy.

Wczorajszy wieczór był niesamowity. Miałem przyjemność poznać założyciela Crex Adventure Group, Marek Maćkowiak oraz część członków tej grupy. Nocowałem na terenie ich obozowiska, za co serdecznie dziękuję. Być może kiedyś spróbuję przejść Waszą słynną setkę, czyli marsz na 100 km.
Wędrówkę rozpocząłem o 6.45. Wędrówka przebiegała dość sprawnie, bo większość trasy pokonałem idąc niemalże samym brzegiem. W Solcu Kujawskim spotkałem się na parę minut z Panią burmistrz tego miasta. Dzisiaj będę mógł skorzystać z dobrodziejstw cywilizacji, czyli wziąć prysznic i podładować baterie. Mam zaplanowany nocleg na prywatnej posesji u przyjaciół. Jutro dojdę do Fordonu. Noc spędzę nad Wisłą, gdzie każdy będzie mógł mnie odwiedzić.
Przeszedłem 15 km, razem 867, pozostało 180 km.

Czterdziesty szósty dzień wyprawy.

Temperatura w nocy wynosiła -3*C . Dziękuję za bardzo gościnne przyjęcie i możliwość rozbicia namiotu na posesji Państwa Kruszyńskich w Solcu Kujawskim. Odwiedziły mnie tam kobiety z KTR Torpedo oraz Marek Maćkowiak z grupy CREX.
Dziś wstałem już o 5.00, a wyszedłem o 6.00 rano. Wędrówka nie była zbyt męcząca. Dość szybko doszedłem do Brdyujścia, gdzie podczas marszu zaczęli mi towarzyszyć członkowie Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu. Dziękuję im za miłe przyjęcie. Rozbiłem namiot przy Wiśle, na ulicy Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
Przeszedłem 16 km, razem 883 km, pozostało 164 km.


Na górę
 Wyświetl profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat Odpowiedz w temacie  [ Posty: 46 ]  Przejdź na stronę Poprzednia  1, 2, 3  Następna

Strefa czasowa UTC+1godz. [letni]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
       
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Group