Rzadko kiedy, ale zdarza mi się spotkać po latach kogoś, (osobę obcą, lub członka rodziny), o kim już niemal zapomniałem. I zdarza się, że emocje trzymają kilka godzin, albo i dłużej... (Tak było kiedyś, gdy miałem napisać Krzysztofowi jakąś drobną informację, a wyszło z tego 'opowiadanie o spotkaniu kuzynostwa'...

)
Teraz jest podobnie, bo niesamowity zbieg okoliczności, z dzisiejszego popołudnia, przywrócił pewne wspomnienia, a cała sytuacja wywołała sporo miłych, nieoczekiwanych emocji.
Nie pamiętam czy tu, na Bunkrze, w jakimś temacie, wspominałem o drobnym zdarzeniu, mającym kiedyś miejsce, na rozbieranym 'kamiennym moście', stojącym kiedyś w miejscu obecnego Ronda Grunwaldzkiego. (Znalazłem to na ssc tutaj:
http://www.skyscrapercity.com/showthrea ... 187&page=5 Wpis jest z 2011 roku, ma numer 95)
Cytat: "Zresztą kiedyś obserwowaliśmy jednego 'pijaczka' który też przechodził po tych belkach i stracił równowagę... Jednak nie spadł na dół, lecz zawisł miedzy belkami i potem z trudem się wygramolił"
Wsiadając dziś na Błoniu do A54, pewien nieco starszy człowiek spytał mnie, czy dojedzie tym autobusem do dworca PKP... A w autobusie, niechcący zaczęła się rozmowa... Że miasto się mocno pozmieniało. Że jak tu przyjeżdża, to trochę się gubi. Jakiś czas mieszkał w USA. Tworzy poezję... W młodości mieszkał w pobliżu kanału... I tu rozpoczął się szeroki temat do wspomnień. Gdy rozmawialiśmy o zasypywaniu kanału i rozbiórce mostu, może trochę ze wstydem powiedział, że pewnego dnia 'popili z kolegami'. A potem postanowił przejść po belkach, lecz to mu się nie udało i wpadł w prześwit między nimi... Resztę sobie dopowiedzieliśmy, bo tamto zdarzenie skończyło się jednak szczęśliwie.
(Faza rozbiórki mostu z 'odkrytymi belkami' trwała może dzień lub dwa, więc raczej na pewno widziałem wtedy właśnie Jego.) Przedstawił się i nie zastrzegał zachowania tego jak się nazywa. Pan Janusz Michał Doyniak, po powrocie do kraju nie wrócił do Bydgoszczy. Zamieszkał w rejonie Inowrocławia.