Misia pisze:
BYDZIAK 1958 pisze:
Miło słyszeć, że takie tam wspomnienia mogą kogoś ciekawić.
Mogą mogą, zwłaszcza osoby, które nie pamiętają tych czasów. Agnieszka ma racje, czyta się je jak książkę

Nie mam jeszcze nowych zdjęć do zilustrowania następnych fragmentów ulicy. Ale korzystając z większej chwili wolnego czasu, napiszę Wam pewną historię z dzieciństwa. Bardziej ku przestrodze tych z Was, którzy mają dzieci w wieku ok 10 lat. W obecnych czasach dzieci są wręcz zalewane masą rozmaitych zabawek, głównie z Chin. Wśród nich są pistolety na kulki. Chłopaki zawsze lubią sobie 'postrzelać'.

W tamtych czasach 'strzelało się' a to z procy, a to z jakiejś innej gumy... Ale też strzelało się z różnych 'rurek' grochem, ryżem, plasteliną... Wszelka dzieciarnia, po odrobieniu lekcji wylegała na podwórka. Znało się dzieciaków, mieszkających kilka domów dalej...
W tym domu, mieszkało m.i. dwóch braci, młodszych ode mnie.Działo się to nie dalej, niż w 1970.

'Ostrzeliwaliśmy się', właśnie gdzieś na podwórkach, przy użyciu 'rurek' zrobionych z długopisów. Słaby 'zasięg i rażenie'.

I nagle jeden z tych braci mówi: - U nas w domu, w piwnicy, sąsiadka ma taaaaakie rury!!!. Opowiedział o długich szklanych rurach, różnego 'kalibru'. Podekscytowani, poszliśmy grupą co najmniej pięciu chłopaków pod 'właściwe' okienko piwniczne. W biały dzień. I tu napiszę w ramach tej zapowiedzianej przestrogi, jak wyglądało to nasze dziecinne myślenie. Nie raz, w szkole słyszeliśmy że kradzież to zło i na religii (na którą chodziło się z raz w tygodniu po szkole) i od rodziców... Ale w tamtym momencie, zawładnęły nami jakieś instynkty 'terytorialne'. To był 'nasz rejon'. Nasz 'fyrtel'. I wybraliśmy się po te rurki, jak po swoje! Czuliśmy się, jak byśmy szli na... polowanie. Co zdobędziemy, to nasze! Nawet przez chwilę żaden z nas nie pomyślał, ze to będzie kradzież. I to z włamaniem'! Doszliśmy do tego
wskazanego w tym domu okienka piwnicznego i chyba najmłodszy i najmniejszy z grupy, po prostu przez nie wszedł do środka. Nawet nie oglądaliśmy się, czy patrzą na to jacyś przechodnie... Po chwili podawał nam rurki. A jakie to były rurki! Długie, chyba z metr, kule z plasteliny miały z osiem milimetrów średnicy! A zasięg! Wymarzony! Każdy dostał chyba po dwie rurki. Byliśmy dumni z racji posiadania 'nowego sprzętu'.

Wieczorem, gdy rozeszliśmy się do domów, rodzice pewnie wszędzie o nie spytali... Mnie też zapytała mama, co to za rura, do czego i skąd? Na te proste pytania, odpowiedziałem zgodnie z prawdą. (Tak mi się przynajmniej wydawało.) Czyli, że jest to rura do strzelania z plasteliny, że prawie każdy ma taką... Skąd? Kolega mieszkający w drugim domu, dał nam z piwnicy. Wszystko w tej dziecinnej głowie wydawało się takie proste! Żadnej świadomości, że uczestniczyło się w czymś złym. Żadnych wyrzutów sumienia!
A gdyby jakiś przechodzień wezwał milicję, to mieli byśmy za to 'poprawczaka'!... Teraz, gdy wspominam tamto zdarzenie, sprzed ponad 40-stu lat, to tylko 'pocieszam się' tym, że chyba żadnej wielkiej szkody nie zrobiliśmy właścicielom piwnicy pełnej rurek. Biegaliśmy z nimi długo i wszędzie. I oni też nas zapewne widzieli... Być może machnęli na to ręką, by nam nie szkodzić i lepiej zabezpieczyli piwniczne okienko?
Ot i to jest ta przestroga. Rodzice nie wiedzą, nawet połowy tego, co dzieci wyprawiają na podwórkach...
Zakładając, że współczesne dzieci, komputer 'wypuści' na podwórko.

PS
Pomyślałem sobie, że to 'nie dalej niż w 1970', noże być odczytane w obie strony. Powinno być "nie 'później', niż w 1970"...
Chciałem poprawić to w trybie 'edycji', ale teraz po tych zmianach, już tej możliwości nie ma... Nie wyświetla się okienko "edytuj"...