Ciekawe co to będzie (Express Bydgoski, 12.02.2012r.)
Archiwa prochem pisane „DAG Bromberg. Z dziejów bydgoskiej fabryki prochu” - to roboczy tytuł przygotowywanej do druku książki Tagi: Region, Bydgoszcz, Historia, Wydawnictwo, DAG – Fabrik, Na gorąco Krzysztof Błażejewski, Niedziela, 12 Lutego 2012; aktualizowano: 13.02.2012 10:14 Z Michałem Pszczółkowskim, byłym pracownikiem Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy, obecnie wykładowcą Uniwersytetu Zielonogórskiego, rozmawia Krzysztof Błażejewski.
Bardzo szczegółowy plan bydgoskiej fabryki DAG, sporządzony na podstawie zdjęć lotniczych i zachowanych w niemieckich archiwach planów. Zostanie on opublikowany w książce Michała Pszczółkowskiego.
Do tej pory historię niezwykłego, gigantycznego zakładu, który pojawił się w lasach pod Bydgoszczą w czasie okupacji i wraz z jej zakończeniem częściowo zniknął, wywieziony jako „zdobycz wojenna” do ZSRR, znaliśmy głównie na podstawie wspomnień osób w DAG zatrudnionych i badań archeologicznych. Książka jest kontynuacją mojego zainteresowania dziejami koncernu DAG. Zaczynam ją od rekonstrukcji budowy zakładu i jego produkcji, poprzez analizę przestrzenno-funkcjonalną, dochodząc do losów pracowników przymusowych, na ruchu oporu kończąc. Wykraczam nieco poza ramy czasowe istnienia zakładu, śledząc losy głównych konspiratorów, np. Leszka Białego do samego końca, do jego śmierci z rąk UB. Moim założeniem było podsumowanie aktualnego stanu wiedzy, jego poszerzenie i uzupełnienie oraz sprostowanie rozpowszechnionych błędnych tez czy przekonań w oparciu o źródła, głównie niemieckie. Jak Pan dotarł do źródeł? Dowiedziałem się, że profesor Johann Preuss z uniwersytetu w Moguncji, zajmujący się historią niemieckiego przemysłu zbrojeniowego, zebrał mnóstwo archiwaliów, w tym około tysiąca trzystu stron dotyczących zakładów bydgoskich. Udostępnił mi je. Dzięki temu możliwe było odtworzenie układu funkcjonalnego z wieloma szczegółami na temat produkcji - dzięki oryginalnym zdjęciom lotniczym, danym o wielkości produkcji bydgoskiego DAG w skali całego przemysłu zbrojeniowego Niemiec. Posiadam też liczne fotografie urządzeń i aparatury oraz procesów produkcyjnych, jak również bardzo dokładne plany obozów pracowników przymusowych, w sumie było ich 18. Co musi zaskakiwać w porównaniu z dawnymi publikacjami, to duża liczba osób, które przeżyły, np. prawie wszystkie Żydówki (ponad tysiąc) z obozu koncentracyjnego w Stutthofie. A niemieccy świadkowie, wspomnienia osób z tej „drugiej strony”? Nie wszystkie plany związane z zebraniem materiału powiodły się. Chciałem np. skontaktować się z jakimś Niemcem zatrudnionym w DAG Bromberg, bo do tej pory o zakładzie wypowiadali się wyłącznie pracownicy Polacy, co skutkować musiało jednostronnością obrazu. Dzięki Czerwonemu Krzyżowi udało mi się „namierzyć” kilka najmłodszych pracownic z linii prochu, które jeszcze żyją. Jednak żadna z nich nie zgodziła się na rozmowę ze mną. Wiem, że poszukiwał Pan również relacji Żydówek - więźniarek... W muzeum w Stutthofie jest niemal kompletna lista ponad tysiąca Żydówek z obozu „Bromberg-Brahnau”, poszukiwaniem śladów którego zajmował się przed kilku laty „Express”. Szukałem kontaktu z najmłodszymi z nich, mając nadzieję, że przeżyły, przez „Yad Vashem”, jednak bezskutecznie. Dużo informacji dotyczących konspiracji w DAG Bromberg znalazłem za to w archiwum fundacji AK w Toruniu. Meldunki „Lombardu” z kolei znajdują się w Archiwum Akt Nowych. Intensywnie poszukuję jeszcze w IPN-ie materiałów dotyczących okoliczności śmierci Leszka Białego. A co dowiedział się Pan na temat grabieży przez Armię Czerwoną pozostałości zakładu? Oczywiście, miałem nadzieję, że się czegoś dowiem. Odnalezienie spisu urządzeń, dotarcie do informacji, dokąd konkretnie urządzenia wywieziono, ewentualne ich odszukanie, w bardzo znaczący sposób przyczyniłoby się do poszerzenia naszej wiedzy o zakładzie. Niestety, tego zagadnienia nie udało mi się nawet „ugryźć”. Pisałem w tej sprawie do centralnego archiwum wojennego w Moskwie i nie otrzymałem w ogóle odpowiedzi. Myślę też, że gdybym nawet stosowną zgodę otrzymał, to cel poszukiwań można by określić mianem igły w stogu siana, wymagałyby one mnóstwa czasu i pieniędzy, a rezultat byłby niepewny. Kiedy ukaże się książka? Gotowa ma być za miesiąc. Drukiem powinna ukazać się jeszcze w tym roku. ________________________________________ Warto wiedzieć Sara wspominała tylko w „Expressie” Jedyną zapisaną i zachowaną relacją więźniarki obozu „Bromberg-Brahnau” pozostają wspomnienia Sary Cohen, która przed kilku laty odwiedziła Bydgoszcz. Jej refleksje i wrażenia opisaliśmy na łamach „Expressu Bydgoskiego” w reportażu „Sara szczęściara”.
|