Cenzor Hrab wypowiedział się w sprawie, która go wyraźnie przerosła. Chociaż wersja jaką tu przedstawia wyraźnie świadczy o tym, że w ogóle nie czytał innych postów, a sam trwa w jakiś dziwnym stanie nieustannego przeczenia.
Relacja przedstawiona przez Hanię, jest jak najbardziej wartościowa. Tym bardziej, że ojciec pani Hani zginął 2 września 1939 podczas jedynego nalotu na śródmieście Bydgoszczy, czyli rejon dworca i okolicznych ulic. Dodam, że był to cel zastępczy. Jest o tym na forum, pisał też o nalocie Krzysztof. Czyli negacji z mojej strony nie ma żadnej, Hrab.
Tam gdzie panika wybuchła, tam była, czego dowodem są relacje POLSKICH świadków. Aby nie być gołosłownym;
Ok. godziny dziesiątej , 3 września 1939 roku , niedziela , ulica Gdańska , rejon Koszary 15 PAL , przy przejeździe kolejowym
(obecnie nieistniejącym) zdjęcie poniżej .
Major Sławiński relacjonuje :
"....Obok mnie stał dowódca 4 kompanii, która była w alarmie. Rozkazałem mu natychmiast wyprowadzić ją na ulicę Gdańską ......"
Major rozesłał też patrole na cmentarz ewangelicki na ul. Jagiellońską ( ob. nie istnieje) raz na cmentarz ew .przy ul. Artyleryjskiej. O 11 otrzymał meldunki że nie znaleziono nic podejrzanego .
Dalej mjr. Sławiński :
"......Udałem się następnie za 4 kompanią na ul. Gdańską. Kpt. Kukliński zatrzymał żołnierzy przy przejeździe kolejowym. Szosą gdańską napierała w tej chwili od północy w kierunku śródmieścia rzeka uciekinierów, pomieszanych z wycofującymi się oddziałami wojska.."
Aby nie dopuścić do zatłoczenia ulic śródmiejskich 4 kompania dwuszeregiem zamyka ulicę próbując skierować strumień uciekinierów w ulicę Leśną w kierunku Bielaw. Żołnierze 4 kompani, ok.200 ludzi, musieli założyć bagnety aby wymusić zmianę kierunku napierającego tłumu. W tym czasie ustała też, na krótko, strzelanina w mieście. Sytuacja wydawała się opanowana.
Za plecami blokującej ulice kompanii zebrał się spory tłum ludzi. Z tego właśnie tłumu zaczęły padać okrzyki : " Czołgi jadą ! " Natychmiast wybuchła panika. Była 10. 30
Mjr. Sławiński :
"....Wymieniliśmy z kpt. Kuklińskim zdumione spojrzenia. Po pewnym czasie od strony koszar artyleryjskich ukazała się pędząca galopem bateria polskiej artylerii, a za nią wozy amunicyjne pomieszane z furmankami cywilów.......kordon uskoczył na bok i pędząca bateria z taborami ...furmankami w szalonym pędzie wpadła w ul. Gdańską. Tuż przy mnie jedna z armat uderzyła w hydrant stojący przy przejeździe kolejowym, złamała go i duży strumień wody wytrysnął na ulicę, oblewając tłum i uciekające pojazdy. Krótko po tym incydencie ponownie
wybuchła strzelanina ...."
Ok. godziny 10. 50 kpt. Kuklińskiemu udało się opanować rozgardiasz w rejonie przejazdu kolejowego. Mjr Sławiński, pytając mieszkańców ulicy Leśnej wyjaśnił przyczynę wybuchu paniki, cytuję :
"....w odpowiedzi pokazano mi rozkopaną w celu naprawy jezdnię. W tym miejscu bateria musiała jechać bokiem, po nawierzchni wysypanej żużlem, a następnie, gdzie wykop się kończył, wjechać ponownie na bruk. Tutaj właśnie powstał ten nagły, głośny turkot, tym większy, że bateria ruszyła zaraz kłusem, by wyprzedzić furmanki. Wówczas to ludzie zaczęli krzyczeć, że jadą czołgi ...."
Sławiński ruszył w stronę śródmieścia, w dół, ulicą Gdańską :
"....wzdłuż ulicy Gdańskiej leżało dużo porzuconego ekwipunku wojskowego ...panowała cisza nikt do mnie nie strzelał . Przy pl. Wolności zauważyłem trupa. Była to osoba cywilna. Również przy kościele Klarysek leżały ciała kilku zabitych. Były to osoby cywilne. Poległych żołnierzy nie widziałem ...."
Apeluję do Hraba po raz kolejny, aby przestał się błaźnić. I co nie było wybuchu PANIKI ???? Strach przed CZOŁGAMI, to wg ciebie Hrab MIT

Cenzor z PRL-u na naszym forum, a wiedza jego nikczemna.
No to może, relacja komendanta miasta mjr. rez Wojciecha Albrychta , nr.3 str. 102 -116 :
"......Jedno mnie bardzo zdziwiło: oto nasze patrole, ani posterunki, ani żandarmeria, ani wywiadowcy, ani nawet nikt z polskiej ludności cywilnej nie spostrzegł i nie zameldował - a przecież tej nocy mieszkańcy czuwali - że w nocy z soboty na niedzielę, z 2 na 3 września, wkradły się do miasta uzbrojone bandy hitlerowskie i zajęły stanowiska w oknach poddaszy domów narożnych, należących do osób pochodzenia niemieckiego ..."
No jakby nie patrzeć, coś z tą dywersją nie teges. Wszyscy byli przygotowani, a nawet pewni że dywersanci muszą uderzyć, a tu zaskoczenie. Jacyś cywile strzelają, wielu ma broń którą bez trudu zabrała z rabowanych sklepów i .....gdzie są ci spadochroniarze ? Na szczęście idzie przez miasto informacja o desancie niemieckim. Teraz tylko wystarczy ich osaczyć i wybić.
Wracając na Jackowskiego, inna relacja;
Relacja Fritza Hellera str. 775-776 , IPN , Heller został zatrzymany i osadzony w koszarach 62 p.p :
".....dalej rozpoznałem panów.....Berndta , z mleczarni Schweizerhof ( Dwór Szwajcarski ) .....wszyscy byli strasznie pokaleczeni i pobici do krwi ..........rano dzięki wstawiennictwu polskiego sąsiada byłem znowu wolny..."
Fritz Heller został po zwolnieniu bardzo zaskoczony :
" ...wezwali nas do zbrojowni, abyśmy odebrali broń ( ! ) ...zanim oprzytomniałem, powieszono mi karabin na ramieniu, dano amunicję i nałożono żołnierską czapkę. Na szczęście nie zauważono, że jestem Niemcem "
I tak to, niejako na siłę, uzbrojono Niemca aby znów podjął dywersyjną działalność. Hrab się na pewno ucieszy, przecież to koronny dowód na to że Niemcy byli wyposażeni w karabiny, i nie ważne że przez Polaków.