Obaj macie rację, Panowie. Niestety, teraz tego widoku już nie ujrzymy na codzień... Do niedawna trasa Wolsztyn - Poznań Gł. - Wolsztyn była ostatnią na świecie codziennie obsługiwaną linią przez parowozy. Niestety na skutek podziałów na kolei oraz zarządzaniu z zewnątrz (urzędy marszałkowskie) ten widok dla podróżnych na dworcu w Poznaniu przestał być codziennością. Bo o ile turyści byli zachwyceni śmiesznie tanią (mnie w obie strony z Bydgoszczy wyniosło 35 zł) wycieczką do Wolsztyna i wstępu do czynnej lokomotywowni za symboliczne 5 zł, aby zobaczyć, jak się przygotowuje taką lokomotywę do trasy; to mieszkańcy uskarżali się, że zamiast tradycyjnego składu wolą szynobusy. No i doczekali się...

Problemem jednak było, że wolsztyńska lokomotywownia najpierw trafiły w ręce PKP Cargo. Wbrew jej przeznaczeniu lokomotywy były jednak wykorzystywane w ruchu pasażerskim. Później zleceniodawca usług czyli urząd marszałkowski zlecił obsługiwanie tej trasy samorządowej spółce Koleje Wielkopolskie, która dysponuje jedynie spalinowymi szynobusami oraz EZT (czyli popularnymi elektrykami), ale nie ma ani własnych lokomotyw, ani wagonów, więc na niezelektryfikowaną linii do Wolsztyna spółka wypożyczała wagony od PKP Przewozów Regionalnych, zaś lokomotywy od PKP Cargo. Do Kolei Wielkopolskich w pociągu należał wiec jedynie konduktor
W końcu zaczęto szukać oszczędności i najpierw ograniczono kursowanie parowozów do pięciu dni w tygodniu. Tych... roboczych. W sam raz dla turystów

Później zawieszono ich kursowanie całkowicie. Podczas gdy do Wolsztyna waliły tłumy maniaków. Nawet z zagranicy! Wiem, że próbowano odtworzyć jeszcze regularny ruch na trasie Wolsztyn - Leszno - Wolsztyn. Ale czy obecnie wyjeżdżają one codziennie już sam nie wiem. Poniżej kilka kolejnych zdjęć
