Po zwiedzaniu remontowanej śluzy, gdy już się rozchodziliśmy, gdy wydawało się, że już dużo zdjęć zrobiliśmy, z rąk dzielnej niewiasty, wyrwał się misioaparat. I choć pełną miał 'kliszę', to nagle dźwiękiem migawki, wypełnił uliczki ciszę. A było to w momencie, gdy go do torby go schować chciała, lecz ta mała bestia się jej wyrywała. I w czasie tejże szamotaniny, gdy w górę i skośnie obiektyw patrzył, zrobiła się ta fotka, gdy 'krzywe linie' zobaczył. I zaraz jeszcze, w ostatnim momencie, chciał zrobić kolejne i ostatnie zdjęcie. Na samym dole są bowiem dwie kule, w które zdążył jeszcze wycelować z niemałym bólem, zadanym przez mocną dłoń swojej pani, lecz wtem był już w torby, czarnej otchłani...
